poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział XXVI

Joe zaparkował swój samochód na parkingu przy starym kinie. Nareszcie miał okazję porozmawiać z Demi w spokoju i ciszy. Widział, jak zachowywała się w trakcie tego nieszczęsnego grilla i że nie najlepiej się czuła. Jego najgorsze obawy zmaterializowały się przed nim w jednej chwili. Do tej pory miał nadzieję, że będą mieli trochę szczęścia i ominie ich zmienianie pieluch, ale jednak nie. Demi była w ciąży, choć jeszcze od niej tego nie usłyszał. Nie długo miało się to zmienić. 
- Czemu tu przyjechaliśmy? Miałeś mnie odwieźć do domu. - Była zła na Miley, że ta wpakowała ją do samochodu Joe'go i bez żadnego słowa zamknęła drzwi. Owszem czuła się źle, ale nie chciała, by to on robił za jej szofera. Nie miała ochoty na jakiekolwiek kontakty z nim. Zwłaszcza, że wywiózł ją nie wiadomo gdzie i po co. Naprawdę brzuch bolał ją okropnie i jedyne czego pragnęła to znaleźć się we własnym łóżku i spać. 
- Musimy porozmawiać. - Odpowiedział jej poważnie, nie zwracając uwagi na nie zbyt przyjazny ton jej głosu. Aż nieprawdopodobne było, że jeszcze nie dawno szeptała jego imię z taką czułością. Przynajmniej tak mu się wydawało. - Jesteś pewna? - Spytał w końcu, bijąc się z myślami i nie wiedząc, jak dokładnie ma zacząć ten temat. Nigdy nie był w takiej sytuacji. I nigdy nie wyobrażał sobie, że będzie. Zwłaszcza, że zaliczył gola po jednej wspólnie spędzonej nocy z nią.
- Co? O czym ty mówisz? - Była zdziwiona jego pytaniem. I wcale nie miała ochoty wdawać się z nim w jakiekolwiek dyskusje. Teraz jeszcze bardziej była zła na dziewczyny. Pewnie zrobiły to specjalnie, by powiedziała mu o ciąży, a jej się o tym nie marzyło nawet. To dziecko to tylko i wyłącznie jej sprawa.
- No, o... ciąży. - Miał problemy z wypowiedzeniem tych słów na głos. To był jakiś horror, w którym niestety grał główną rolę. On i Dems. 
- Nie mam pojęcia o co ci chodzi. - Zaskoczył ją tym. Dobrze, że nie widział wyraźnie jej twarzy, bo wtedy nie mogłaby go tak łatwo okłamać. Zastanawiało ją tylko, jak się dowiedział, skoro Mils i Sel nie opuszczały jej prawie przez cały wieczór na krok. No chyba, że wtedy, gdy Selena poszła z nim, by przynieść prowiant. Jeśli tak, to jutro się z nią policzy. Jeśli dożyje jutra, bo brzuch bolał ją niemiłosiernie. Co chwila czuła nieprzyjemne skurcze. 
- Dobrze wiesz i nie udawaj. - Chciała prowadzić z nim jakąś głupią grę i udawać, że nic się nie dzieje, ale za dobrze ją znał, by w to uwierzyć. Nie rozumiał tylko, jaki miała w tym cel. Czyżby bała się jego reakcj?
- Skąd ty...?  
- Domyśliłem się. - Przerwał jej, uprzedzając jej pytanie. Od tamtego wieczoru, gdy chłopaki byli u niego w domu, nie potrafił myśleć o niczym innym. Ciągle i ciągle to analizował. Aż do dzisiejszego wieczoru, gdy już niestety upewnił się, że jego obawy się sprawdziły. 
- Fantastycznie. - Odburknęła, zakładając ręce na piersi. Chciała mu jeszcze powiedzieć, że skoro jest taki mądry, to czemu wtedy nie pomyślał i nie zadbał, by tej ciąży wcale nie było. Jednak w ostatniej chwili ugryzła się w język.
- Przepraszam. - Wyszeptał po chwili męczącej ciszy, która chyba jeszcze nigdy im się nie przytrafiła. 
- Przepraszasz?! Myślisz, że jedno głupie przepraszam wystarczy?! Zmarnowałeś mi życie! - Zaczęła krzyczeć, wściekła za to, że tak bezczelnie i zwyczajnie ją przepraszał. Jakby to miało coś zmienić.  
- Wiem, że nie, ale nie zostawię cię z tym samej, a razem jakoś sobie poradzimy. - Puścił jej ostatnią uwagę mimo uszu, bo chciał dodać jej otuchy, żeby przestała się denerwować.
- Ale ja nic od ciebie nie chcę! Już i tak namieszałeś! - Była tak zła, jak jeszcze nigdy w życiu. Nawet Darren nie doprowadził jej nigdy do skraju wytrzymałości. Na dodatek jeszcze ten brzuch nie dawał jej spokoju. 
- Demi...
- Nie! Zrozumiałeś?! Nie będziemy cudowną i szczęśliwą rodzinką! Nigdy! - Nie miała ochoty słuchać jego zapewnień, że wszystko będzie dobrze, że on jej nie zostawi i będzie zajmował się dzieckiem. Nie wierzyła w to. Takie bajki mógł opowiadać komuś innemu, ale nie jej. - Nie musisz udawać, że się przejmujesz i interesujesz, naprawdę, poradzę sobie sama! 
- Niczego nie udaję. - Był zdziwiony, że Demi nie chce jego pomocy, którą tak zwyczajnie jej oferował. Zazwyczaj dziewczyny chciały, by ojcowie ich dzieci, pomagali im, a Dems zupełnie odwrotnie. Domyślał się jednak dlaczego. Nic do niego nie czuła, więc nie pragnęła mieć go przy sobie. Pewnie inaczej by było, gdyby w ciąży była z Brassem, a nie z nim. W końcu tamtego wielbiła ponad wszystkich i wszystko. - Byłaś już u lekarza? - Odrzucił od siebie przykre myśli, by przejść do konkretów. Nie miał pojęcia o ciąży, ale chyba wizyta u lekarza to podstawa, by sprawdzić czy wszystko jest w porządku. 
- Nie twoja sprawa. - Odpowiedziała mu nieco opryskliwie. Mógł już skończyć całą tą szopkę. I tak nic tym nie wskóra, a jedynie bardziej ją wkurzy. 
- Powinnaś iść, żeby zobaczyć czy wszystko dobrze z... dzieckiem. - Zignorował jej odpowiedź. Wiedział, że potrafiła być uparta, jak osioł, ale zazwyczaj udawało mu się przekonać ją do zmiany zdania. Szkoda, że teraz nie. 
- Już ci powiedziałam, że to nie... Ała! - Złapała się za brzuch, gdy niespodziewanie naszła ją silna fala bólu. 
- Dems, co ci jest?! - Objął ją ramieniem, przerażony tym, co się działo. Nie miał pojęcia, jak postępować. A Demi naprawdę wyglądała fatalnie.
- Nic, zawieź mnie do domu! - Syknęła z bólu i oswobodziła się z jego objęć. Położy się i jej przejdzie, może nawet uda się zasnąć. 
- Nie, jedziemy do szpitala! - Wyraźnie działo się coś niedobrego, a on nie mógł pozwolić na to, by stało się coś naprawdę złego. Czuł się odpowiedzialny za Demi, nawet jeśli ona tego nie chciała. 
- Przestań! - Nie chciała jechać do szpitala, bo wtedy będzie jej koniec. Wszycy się dowiedzą, a ona nie tak sobie to zaplanowała. 
- To ty przestań i choć raz mnie posłuchaj, bo i tak zdania nie zmienię! - Przekręcił kluczyk w stacyjce i z piskiem opon ruszył do szpitala. 

*

- Dobra, to teraz powiedzcie, co się dzieje. - Odezwał się Trevor, gdy samochód Joe'go odjechał z pod domu Jonasów razem z jego młodszą siostrą. Ogień już prawie dogasał i zrobiło się chłodno, ale nikomu nie chciało się przynieść drew, bo żadne z nich nie było w nastroju do zabawy. Z resztą nie mieli czego świętować. Ten grill to był kompletny niewypał. Dems cały czas wyglądała i zachowywała się, jakby miała się za chwilę rozpłakać, a Joe miał minę, idącego na ścięcie. Coś poważnego musiało się wydarzyć, bo ich zachowanie wykraczało po za wszelkie normy. Z resztą Miley też przez cały wieczór była spięta i jakby nieobecna. Selena natomiast usiłowała namówić Demi do rozmowy ze starszym z Jonasów, jakby to była sprawa życia i śmierci. 
- Nie wiem o co ci chodzi... - Odpowiedziała mu Sel, choć prawda była zupełnie inna. Przez cały wieczór obserwowała, jak jej przyjaciółka się męczy nie tylko z powodu swojego samopoczucia, ale i dlatego, że ukrywała w sobie coś tak ważnego, jak ciąża. Jakby się bała, że Joe ją zostawi, choć czarnowłosa wiedziała, że kto, jak kto, ale Joe to naprawdę odpowiedzialny chłopak, który zaopiekuje się nią i ich dzieckiem. Nie był w końcu Darrenem. 
- Sel, nie udawaj, bo na pewno obie dobrze wiecie. - Do rozmowy włączył się Patrick, który nie wierzył słowom dziewczyny. W końcu jeśli działo się coś poważnego, to Demi zawsze się im zwierzała. Teraz pewnie było tak samo, ale wolały trzymać się wersji, że jest inaczej. 
- Nie, jesteśmy tak samo ciekawe, jak wy. - Mils nie miała najmniejszej ochoty, by okłamywać swojego chłopaka. Właściwie, gdyby to od niej zależało, to już by mu powiedziała, że Demi będzie miała dziecko z Joe, ale to przyjaciółka musiała się sama do tego przyznać. Szczerze jej współczuła, bo wiedziała, że ani Trevor ani Patrick nie przyjmą tego na spokojnie. Mogła go jedynie trochę udobruchać później. Uśmiechnęła się do swojego chłopaka, pocieszająco, ale prychnął jedynie w odpowiedzi. No tak, mogła się domyśleć, że kiedy chodziło o samopoczucie Demi, to nie spocznie póki nie dowie się co jej jest i nie załatwi tego, kto jest za to odpowiedzialny. 
- Joe też mi nic nie mówił, ale od paru dni chodzi jeszcze bardziej struty. - Nick przyniósł wszystkim jeszcze po piwie, bo tą grobową atmosferę trzeba było opić. - I wkurwia mnie to, bo nie wiem, co się z nim dzieje, a to mój brat. - Spojrzał błagalnie na Selenę, by powiedziała, co jest grane. I nie udawał, że naprawdę go to interesuje, bo szuka sensacji, ale martwił się o brata. W tak fatalnej formie nie widział go od śmierci rodziców i nie chciał już nigdy oglądać.
- Och, dobra...- Sel dała za wygraną, nie mogąc znieść miny Nicka, który doskonale wiedział, jak ją podejść. - Nie mogę za wiele powiedzieć, ale muszą sobie to wyjaśnić, bo tu już nie chodzi tylko o nich. - Pomyślała o ich przyszłym dziecku, które zapewne po rodzicach odziedziczy upartość. Szczerze mówiąc nie zazdrościła im i gratulowała głupoty, bo kto normalny nie chcąc mieć dzieci, leci na żywioł? Chyba tylko oni. 
- Co? O czym ty mówisz? - Spytał zaciekawiony Patrick. Jak to nie chodziło już tylko o nich? Co się takiego między nimi wydarzyło? Teraz to już nie rozumiał zupełnie nic. 
- Nic więcej nie możemy powiedzieć. - Odpowiedziała szybko Miley, bo jak znając życie, Sel zaraz by wszystko wypaplała, a to nie była ich rola. Chociaż z drugiej strony tak byłoby łatwiej i lepiej. Spojrzała na zegarek. Joe już pewnie zajechał pod dom rodziny Lovato. Ciekawe czy udało mu się z nią porozmawiać, czy mu powiedziała czy ustalili cokolwiek. A może - miała wielką nadzieję - pogodzili się i wszystko będzie dobrze, bo doskonale wiedziała, że zależy im na sobie. Inaczej Demi nie poszłaby z nim do łóżka. 
Trevor chciał coś powiedzieć swojej dziewczynie, ale przerwał mu dźwięk telefonu. Zdziwił się, gdy spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił do niego Joe. Odszedł na chwilę na bok i odebrał. Jonas mówił szybko i był wyraźnie zdenerwowany. Zrozumiał jednak, że zawiózł Dems do szpitala, ale nie zdążył dopytać, co się stało, bo Joe się rozłączył. 
Podszedł do reszty, blady jak ściana. Miley od razu znalazła się przy nim. 
- Musimy jechać. Demi jest w szpitalu. 

*

Joe chodził po korytarzu w tę i z powrotem, nie za bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić. Jedną ręką nerwowo przeczesywał włosy, w drugiej zaś cały czas obracał nerwowo telefon, niemalże miażdżąc jego obudowę. Był trochę jak zagubione dziecko, jednak porównanie to w obecnej sytuacji brzmiało wręcz ironicznie. Doskonale zdawał sobie sprawę, że konfrontacja z bliźniakami nie będzie należała do najprzyjemniejszych. Prawdę powiedziawszy, cholernie bał się ich reakcji, jednak zupełnie nie miał czasu o tym myśleć. Na tę chwilę wolał dowiedzieć się czegoś więcej na temat stanu zdrowia Demi i dziecka, co teraz było niemożliwe, bo właśnie została poddawana badaniom, a lekarz tonem nieznoszącym sprzeciwu wyprosił go z sali, kiedy tylko przekroczył próg pomieszczenia. To wszystko było naprawdę cholernie skomplikowane. Z dnia na dzień dowiedział się, że zostanie ojcem, a teraz jeszcze Dem wylądowała w szpitalu, w dużej mierze dzięki jego zasłudze. Czuł się okropnie zdezorientowany i przytłoczony. W końcu, mając dwadzieścia lat powinien spotykać się z przyjaciółmi, imprezować do białego rana i cieszyć młodością. Ostatnią rzeczą, jaką kiedykolwiek rozważał, rozmyślając o swojej przyszłości było zmienianie pieluch. Zdecydowanie nie był na to gotowy, ale wiedział, że będzie musiał dorosnąć w przyspieszonym tempie. Sam sobie zgotował ten los i nie zamierzał zostawić swojej przyjaciółki całkowicie samej z tym wszystkim.
- Panie doktorze, powie mi pan, co z Demi i z... dzieckiem?- Martwił się. Naprawdę cholernie martwił się o nią i tę małą istotę, która już wywróciła ich życie do góry nogami.
- A pan, jest...? 
- Chłopakiem Demi i ojcem dziecka. - Skłamał, ale ich relacja była ostatnimi czasy wyjątkowo pokręcona, na tyle, że sam nie był pewien jak ją określić. A co do drugiego, to cały czas jeszcze oswajał się z tą informacją.
- Właściwie nie powinienem... - zaczął niezdecydowanie około czterdziestoletni mężczyzna. - ...Ale widzę, że naprawdę panu zależy. - Uśmiechnął się pokrzepiająco w stronę nadal mocno przytłoczonego całą sytuacją Joe. - Z panią Demi i maleństwem wszystko w porządku. Powodem złego samopoczucia i bólu brzucha najbrawdopodoniej było lekkie odwodnienie w połączeniu z nadmiarem emocji. Podłączyliśmy płyny i jeżeli wszystko pójdzie tak, jak trzeba, powinna poczuć się lepiei w ciągu najbliższej doby.
- A czy mogę do niej teraz wejść? 
- Chyba nawet pan powinien. -  Odpowiedział mu szybko. - Pańska dziewczyna zdecydowanie potrzebuje teraz wsparcia. Mam nadzieję, że zdaje sobie pan sprawę, iż musiałem powiadomić jej rodziców. W końcu jest niepenoletnia...
Cholera! W całym tym zamieszaniu, nie pomyślał nawet o rodzicach Demi. To zdecydowanie stawiało go w jeszcze gorszej sytuacji. Był prawie pewien, że kiedy tylko cały klan Lovatów dowie się o wszystkim, będzie chciał go roszarpać. Tym bardziej musieli z Dem jak najszybciej poważnie porozmawiać. Zanim do szpitala zjedzie się cała jej rodzina i rozpęta piekło.
- Doskonale zdaje sobie sprawę. - Odparł lekko ochrypniętym głosem. Na samą myśl o konfrontacji zasłchło mu w gardle.
- Na przyszłość proszę pilnować wybranki, żeby o siebie dbała i unikała stresów. 
Lekarz rzucił z uśmiechem na odchodne, po czym momentalnie zniknął z pola widzenia Jonasa. Przez krótką chwilę zbierał się w sobie, zaciskajac nerwowo palce na klamce. Szybko jednak wziął się w garść, kiedy zdał sobie sprawę, że bliźniacy od dobrych dziesięciu minut są w drodze do szpitala, a oni nie mieli za wiele czasu na szczerą rozmowę. Teraz przyszedł czas kluczowych starć...

15 komentarzy:

  1. Ale świetny rozdział! Jestem cholernie ciekawa jak to dalej poprowadzisz.Mam nadzieję, że się nie zawiodę i nie walniesz, że poroni ;c
    Mam wrażenie, jakbym opuściła jeden rozdział, ale widocznie nie chciałaś opisywać całej imprezy i przeszłaś od razu do sedna. Co za końcówka! Już nie mogę się doczekać reakcji bliźniaków i w ogóle całej rodziny Lovato ;o
    Zapraszam:
    http://learn-love-again.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudoeny rozdział mam nadzieję że Demi z Joe się pogodzą a rodzina Lovato nie zabije Joe'go z nie cierpliwością czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się narobiło. Czemu Demi jest taka nieprzyjemna dla Joe? Przecież sam jej dziecka nie zrobił, ba wręcz ona nalegała na sex, a on miał mieszane uczucia. Teraz pomimo całej sytuacji, chce się zachować odpowiedzialnie, a ona nadal go odtrąca. Żeby tylko nie obudziła się za późno. Przecież ona też do niego coś czuła i to nie była tylko zwykła przyjaźń. Normalnie znowu mam nerwa, a opowiadania powinny być przyjemne, ale to taki przyjemny nerw. Nie mogę doczekać się, co tam dalej wymyślicie. Oby tylko rodzinka Lovato spokojnie przyjęła tą wiadomość. No nic trzeba czekać. A zapomniałam rozdział genialny, ale to pewnie wiecie. Pozdrawiam i czekam. M&M

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam nadzieję że Demi przejrzy na oczy a ja Joe przeżyje starcie z klanem Lovato - szczególnie braćmi dziewczyny.... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  5. WOW!!!! Super rozdział :)
    Mam nadzieję, że Joe i Demi dojdą do porozumienia i będą razem :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow aż brak mi słów czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawać szybko nowy! Nie mogę się doczekać aż krew się poleje :D Ciekawe czy się pogodzą.

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG :O porobiło się nie powiem :D rozdział mi się podoba i to bardzo, no ale jaki blog taki rozdział czyli świetny :D już sie nie mogę doczekać następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciąża, komplikacje, szpital.. Niby nic, a poczułam ten dreszczyk emocji. Wkręciłam się w ten rozdział tak bardzo, że nawet nie przeszkadzał mi fakt, że nie czytałam poprzednich. Muszę to nadrobić w wolnej chwili, bo opowiadanie wydaje się naprawdę świetnie. Co więcej, masz taki przyjemny styl pisania. Oczywiście dopatrzyłam się kilku błędów - jak to ja - ale treść wszystko wynagrodziła. Mam nadzieję, że nie będziemy długo czekać na to rodzinne szaleństwo, które z pewnością się rozpęta.
    Życzę mnóstwa weny! :)
    / forbidden-feeling & waytofindeachother

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy kolejny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  11. co z następnym rozdziałem?

    OdpowiedzUsuń
  12. Plissss, dodaj nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  13. czy pojawi się jeszcze rozdział na tym bloga? Ktoś coś wie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak się składa, że ja wiem. ;) Rozdział pojawi się już niedługo, za tak długą przerwę serdecznie przepraszamy, jednakże, jak to czasem bywa, istnieją rzeczy ważne i ważniejsze, a czasem po prostu nie mamy wystarczającej ilości czasu ;)

      Usuń
  14. kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń