czwartek, 19 września 2013

Rozdział XXV

Demi żałowała, że dała się wyciągnąć dziewczynom z domu. Tak długo ją namawiały i wisiały jej nad głową, że w końcu, dla świętego spokoju, uległa. Chodziły po centrum handlowym  od dwóch godzin, a ona miała już serdecznie dosyć i jedyne czego pragnęła, to wrócić do domu i obejrzeć kolejny odcinek głupiego serialu, którego stała się fanką. Dawniej taki wypad, by ją ucieszył, ale teraz nie. Dużo bardziej wolała siedzieć w domu i użalać się nad sobą oraz powracać po raz milionowy do nocy z przed trzech tygodni. No właśnie, trzy tygodnie. Tyle minęło, a ona ani razu nie widziała się i nie rozmawiała z Joe. On do niej nie dzwonił, a ona też jakoś nie miała na to ochoty. Ani odwagi. Próbowała jakoś uspokoić mętlik w swojej głowie. Jednak im bardziej chciała wszystko przeanalizować, tym większy robiła w swoich myślach bałagan. Nie wiedziała już, co o tym wszystkim sądzić. Joe był jej najlepszym przyjacielem, zawsze stał przy niej murem, martwił się o nią, opiekował i troszczył. Po za tym, jak nikt, wiedział, jak jej pomóc. Spędzili razem wiele fajnych chwil i była mu za to wszystko wdzięczna, ale chyba nie powinna namawiać go, by się z nią kochał. On nie był do tego przekonany, ale ona się uparła i... niestety postawiła na swoim. Chociaż nie mogła powiedzieć, że nie było jej dobrze, bo było. W jego silnych ramionach czuła się wyjątkowo i nawet jeśli nie miała żadnego doświadczenia w tych sprawach, to z jego pomocą szybko o tym zapomniała. Był niesamowity, mimo że nie mogła go z nikim porównać. Odpływała od samego jego dotyku, ale... Dalej nie była pewna, co to wszystko tak naprawdę znaczy. 
- Ziemia do Demi! Halo, słyszysz nas? - Selena zamachała przyjaciółce dłonią przed oczami. Od pewnego czasu panna Lovato zachowywała się dziwnie i dzisiaj też się to potwierdzało. Prawie nie wychodziła z domu i nie dzwoniła ani do niej ani do Miley, co wcześniej było nie do pomyślenia. A co najgorsze, Joe też jej nie odwiedzał, a ona udawała, jakby nie istniał. Próbowała wybadać cokolwiek, gdy przychodziła do Nicka, ale Joe'go zwykle nie było w domu. Jego brat też nie miał pojęcią, gdzie spędza czas i co robi starszy z Jonasów. Coś musiało się stać, dlatego postanowiły wyciągnąć to z niej na zakupach, w środowisku innym niż jej rodzinny dom. - To jak, idziemy? - Spytała, gdy zobaczyła, że Demi w końcu zaszczyciła je swoim zainteresowaniem.
- Ale gdzie? - Chyba nie była w temacie. A raczej na pewno, co ostatnio nie było rzadkością, bo wszystko w jej życiu kręciło się wokół jednego tematu. To przez niego błądziła myślami daleko i nie kontaktowała. 
- No zjeść coś. - Miley poirytowana odpowiedziała brązowowłosej. To było bardziej niż dziwne, bo Demi miała tak mętny i nieobecny wzrok, jakby była naćpana. Oczywiście, razem z Seleną domyślały się, że jej zachowanie ma związek z nieobecnością Joe'go. Próbowały nawet zgadywać, ale było to, jak błądzenie po omacku. Przecież pamiętały jeszcze ten wieczór filmowy, gdy nie mogli się od siebie oderwać i wyglądali na zakochaną parę, a teraz... No właśnie, co się działo z nimi teraz? Tego postanowiły się dowiedzieć. Dzisiaj.
- Wiecie co, idźcie same, ja wrócę do domu, bo miałam pomóc mamie w ogrodzie i... - Kłamała, co było nie w porządku wobec dwóch najlepszych przyjaciółek, ale wolała zaszyć się z powrotem w swojej sypialni i znów zrobić niedostępna dla wszystkich. A zwłaszcza dla Niego. 
- Jasne, uważaj, bo ci uwierzymy, idziesz z nami i bez gadania! - Czarnowłosa pociągnęła ją za rękę i wyszły ze sklepu. Za dobrze znała Dems, by uwierzyć jej w takie bajeczki. Mogła okłamywać każdego, nawet Jonasa, ale nie ją. 
Demi westchnęła cicho. W walce z upartą Seleną nie miała szans na wygraną i wcześniejszy powrót do domu. 
Usiadły przy stoliku w jednej ze swoich ulubionych restauracji, w której kiedyś bywały często, ale ostatnio jakoś nie miały okazji. Demi patrzyła, jak dziewczyny czytają menu i postanowiła iść w ich ślady, ale nie potrafiła się skupić. Tak naprawdę nie była nawet głodna. Od kilku ostatnich dni jedzenie mogło dla niej nie istnieć. Chciała tylko spać i spać. 
- Wyobrałaś już? 
Spytała ją Sel i dopiero wtedy zauważyła, że przy ich stoliku stoi kelner. Przez chwilę wydawało jej się nawet, że to Joe, dlatego szybko mrugnęła oczami, by się upewnić czy ma rację czy to tylko umysł płata jej figle. To na szczęście nie był on, choć bardzo podobny. 
- Wezmę to samo, co ty. - Spojrzała na niego, a gdy się do niej uśmiechnął, przypomniała sobie uśmiech Joe'go tamtej nocy i dziwny skurcz złapał ją od środka. 
- A właśnie, zapomniałam wam powiedzieć, że Nick robi grilla w sobotę i oczywiście jesteście zaproszone. - Zaczęła Selena, gdy kelner zdążył się oddalić. Ten grill był pretekstem do spotkania Demi i Joe. Bo cokolwiek się między nimi wydarzyło, te dwa osły musiały ze sobą wyjaśnić. 
- Och, to świetnie, na pewno przyjdziemy z Trevorem. - Razem z Seleną obserwowały, jak Demi blednie i udaje, że interesuje ją plama na ażurowym obrusie. To był doskonały moment, by ją pomęczyć.
- A ty, Dems? - Czarnowłosa nie miała zamiaru jej odpuścić. Widziała, jak jej przyjaciółkę dręczyło coś poważnego i martwiła się o nią. 
- Ja chyba nie bardzo, bo już dawno zaplanowałam sobie, że zrobię generalny porządek w pokoju. - Zrobiła przepraszającą minę i poczuła wyrzuty sumienia, które wywołało kolejne kłamstwo. Ale nie mogła tam pójść, bo wtedy spotkałaby Joe, a ostatnie o czym teraz marzyła, to stanąć z nim twarzą w twarz. - Także na mnie nie liczcie. 
- No ale Joe też będzie, a dawno się nie widzieliście, więc myślałam, że się za nim stęskniłaś... - Mils weszła wreszcie na niepewny grunt. 
- Nie, przecież nie musimy widywać się codziennie. - Odpowiedziała nie pewnie, drżącym głosem. Dawniej to było nie do pomyślenia, by nawet nie zadzwonili do siebie chociaż raz dziennie, a teraz... nie wiedziała nawet czy u niego wszystko w porządku. 
- Pokłóciliście się? - Sel nie miała zamiaru owijać w bawełnę. Dobrze znała Demi i wiedziała, że ta przyparta do muru, zacznie gadać. 
- Nie, niby dlaczego mielibyśmy się pokłócić? - Bo tak naprawdę się z nim nie pokłóciła. Po prostu wypędziła go z sypialni po wspólnie spędzonej nocy. No i nie wiedziała, jak to wszystko ma sobie poukładać. 
- Bo zataczasz się od ściany do ściany, a i on raczej nie tryską energią. - Odpowiedziała jej Selena zgodnie z prawdą. 
- Trevor mówił mi, że widział się przez chwilę z Joe i podobno wyglądał strasznie...
- W takim razie spytajcie się jego, a nie mnie przesłuchujecie. - Odburknęła im nieco zbyt opryskliwiej niż chciała. Miała dodać coś jeszcze, ale kelner przyniósł ich zamówienia, więc zamilkła. By nie zezłościć się jeszcze bardziej, zabrała się za jedzenie. Pożałowała tego jednak od razu, bo nim zdążyła wziąć kęs sałatki do ust, to zrobiło jej się nie dobrze od samego zapachu. Prawie ją zemdliło. - Czemu to ma tak ostry zapach? - Spróbowała jeszcze raz, ale wtedy śniadanie cofnęło jej się do gardła. 
- Nie, pachnie normalnie, co ty chcesz? - Dziewczyny nachyliły się do niej i nie wyczuły nic nadzwyczajnego. 
- Okropnie, jakby było zepsute. - Wczoraj przytrafiło jej się coś podobnego w trakcie jedzenia ulubionej czekolady. Nie była w stanie przełknąć ani jednej kostki. Tak, jak i dziś. - Wiecie, chyba straciłam ochotę na jedzenie. - Od początku jej nie miała, ale teraz dostała przynajmniej dobry powód. Odsunęła od siebie talerz i próbowała na niego nie patrzeć, bo nawet od tego robiło jej się nie dobrze. 
- Może zamówisz sobie coś innego? - Zaproponowała Mils w odpowiedzi na dziwne zachowanie przyjaciółki. 
- Nie, zjem coś w domu. - O ile da radę. - I naprawdę chciałabym już wrócić, bo rozbolała mnie głowa. - Tym razem nie kłamała, naprawdę czuła, że przyczepiła się do niej migrena, co spowodowało, że jeszcze bardziej chciała znaleźć się w swoim pokoju. 
- No, jeśli chcesz. - Odpowiedziała jej Sel, wyraźnie na nią zła. Demi zachowywała się dziwnie, nawet jak na nią. 
- Wpadnij do mnie wieczorem, zrobimy sobie babski wieczór we trzy, jak kiedyś.  - Miley uśmiechnęła się do niej, zachęcająco. Demi zdecydowanie brakowało rozrywek i oderwania się od tego czegoś, co tak mocno zaprzątało jej głowę.  
- No nie wiem, bo zaczęłam czytać książkę i chciałabym ją skończyć. - Brakło jej już pomysłów na wymyślanie kolejnych wymówek. 
- Och, to musi być strasznie fascynująca. - Odpowiedziała jej z ironią Sel. Była co raz bardziej wkurzona, ale nie zamierzała się poddać. Jeśli Demi nie chciała wyjawić jej prawdy, to Joe to zrobi z pewnością. Już ona się o to postara.
- Bo jest.  
Zapanowała między nimi cisza, którą przerwała Demi, żegnając się z dziewczynami.
- Demi?
- Tak?
- Martwimy się o ciebie. 
- Nie musicie, nic mi nie jest. 

*

Joe siedział ze skwaszoną miną na kanapie w salonie, całkowicie znudzony opróżniając trzecią już butelkę piwa tego wieczora. Naprawdę nie miał dobrego dnia. Właściwie nie pamiętał, kiedy ostatnio wydarzyło się coś pozytywnego. Od dobrych dwóch tygodni nie ruszał się z domu, mimo że wakacje powoli dobiegały końca. Miał kilka zaproszeń na domówki kolegów z liceum, Nick, Trevor i Patrick również nie raz próbowali wyciągnąć go na miasto, jednak za każdym razem udawało mu się jakoś wykręcić z owych wyjść. Jakoś nie miał szczególnej ochoty na imprezowanie. Poza tym nie chciał przypadkiem spotkać Demi. W końcu ostatnim razem dała mu dosadnie do zrozumienia, że jego obecność jej nie odpowiada. Postanowił więc nie pchać się na siłę w jej życie.
- No do jasnej cholery! Przecież to była setka! - Trevor rzucił prażoną kukurydzą w kierunku ekranu. -  Jak on mógł tego nie trafić?! 
- Też się nad tym zastanawiam. - Tym razem Nick błysnął elokwencją, również poirytowany postawą pałkarza ich ulubionej drużyny. 
- A ja myślę, że chyba czas najwyższy przerzucić się na futbol. - Wypowiedział na głos swe zdanie porządnie zrezygnowany Patrick. Naprawdę już oczy bolały go od tego, jak ich drużyna psuje nawet najprostsze piłki. Nie pomagały nawet ich żywiołowe komentarze i wyzwiska pod adresem zawodników. Zdecydowanie drużynie z Los Angeles nic już nie mogło pomóc. - Tam przynajmniej nasi nie dostają po tyłkach od najgorszej drużyny w lidze...
- Chyba trochę przesadzasz.
- Ja przesadzam? - Patrick z politowaniem popatrzył na swojego brata bliźniaka, po czym pociągnął łyk złocistego płynu. - Przegrali już w tym sezonie wszystko, co tylko było możliwe.
- Pierdolisz!
Przez dłuższą chwilę Nick z Trevorem dosłownie piorunowali Patricka wzrokiem. Od dawna było wiadomo, że byli oni zagorzałymi fanami miejscowej drużyny i pomimo licznych jej niepowodzeń, zawsze bronili swych ullubieńców.
- Ja was naprawdę  nie rozumiem. - Zaczął Joe, widząc, że za chwile może rozpętać się kolejna wojna światowa. - To tylko zwykły mecz, raz wygrają, raz przegrają, nic strasznego się nie stanie...
- Czyli rozumiem, że nie idziesz z nami w piątek na mecz?
- Chyba oszczędzę sobie tej przyjemności. - Odparł znudzony i pociągnął z butelki kolejny łyk. - Przynajmniej nie będę musiał słuchać waszych ciągłych jęków, kiedy po raz kolejny nasi dostaną po tyłkach.
- I vice versa. - Odparł Nick, uderzając starszego brata w ramię. Zupełnie nie rozumiał awersji Joe do baseballu. Wiedział, że jego brat nigdy nie był szczególnym fanem jakiegokolwiek sportu wyczynowego. No może poza uganianiem się za Demi. Chociaż ostatnio nawet i to sobie odpuścł. -  A masz jakieś plany na sobotę?
- Raczej nie.
- No to dobrze się składa. -  Nick uśmiechnął się  triumfalnie. Przynajmniej Selena będzie zadowolona, że udało mu się wkopać starszego brata w tą całą farsę. -  Pomożesz mi ogarnąć wszystko przed grillem, pamiętasz, mówiłem ci o tym tydzień temu.
- Jakoś sobie nie przypominam...
- Dziwnym trafem nie jestem szczególnie zaskoczony. -  Tu stwierdził oczywisty wręcz fakt. Joe przez ostatnie tygodnie wyglądał i zachowywał się jak żywy trup. Nie było z niego żadnego pożytku. - Ostatnio ciągle chodzisz jakiś zakręcony.
- A może się zakochał? - Zaśmiał się Trevor.
- Zupełnie tak jak nasza malutka siostrzyczka... -  dokończył za brata Patrick, wymownie poruszając brwiami. - Joey, nie masz przypadkiem z tym nic wspólnego?
Joe nie odezwał się nawet słowem. Po pierwsze nie zamierzał się tłumaczyć, z czegoś, co było kompletną mżonką. Poza tym nie interesował się zupełnie życiem uczuciowym Demi. Już nie. Właściwie to  złapał się na tym, że nie wie nawet, co aktualnie się u niej dzieje. Kiedyś taka sytuacja nie miałaby prawa bytu, jednak teraz była nową codziennością, do której trudno było mu sie przyzwyczaić. No ale, skoro nie chciała go widzieć, uszanował jej decyzje.
- Ziemia do Joe! - Wykrzyknął zniecierpliwiony Trev i niezbyt delikatnie zdzielił go po ramieniu.
- Rozumiem, że ta cisza była wystarczającą odpowiedzią... -  tym razem Nick postanowił pomęczyć trochę starszego brata.
- Przestańcie pieprzyć bzdury! - W końcu nie wytrzymał. Naprawdę miał dosyć tematu Demi. Przez ostatnie dwa tygodnie wydawało mu się, że wszystko kręci się tylko i wyłącznie wokół niej. - Jak zwykle musicie dorabiać sobie debilne teorie. Dem jest tylko i wyłącznie moją przyjaciółką. Zrozumcie to wreszcie do cholery. - Stwierdził, choć w świetle ostatnich wydarzeń, nawet tego nie był pewien.
- Właśnie mimowolnie przyznałeś się do tego. Szkoda tylko, że siostrzyczka sama nam tego obwieścić nie chciała. - Zaśmiał się kpiąco Patrick, a w niedługim czasie dołączyli do niego Nick i Trevor.
- W każdym razie. - Zawiesił głos na chwilę drugi z bliźniaków i popatrzył na średniaka z poważną miną. - Masz nasze błogosławieństwo o ile nie będzie przez ciebie ryczeć  po nocach. 
- Będziesz odprowadzał ją trzeźwą do domu o przyzwoitej porze. 
- No a przede wszystkim. - tutaj Trevor był śmiertelnie poważny. - Paczka gumek jest na pewno tańsza od pieluch, poza tym nie chcemy zostać wujkami. Radzę ci to zapamiętać.
Po czym obaj bliźniacy raz kolejny tego wieczora wybuchli gromkim śmiechem. Ale Joe już nie zareagował na kolejną zaczepkę. 
Blady jak ściana odstawił prawie pełne piwo na stolik i przez dłuższą chwilę tępo wpatrywał się w ścianę nawprost niego. Odniósł dziwne wrażenie, że zrobiło się strasznie duszno. 
- Idę się przejść. - Tak, zdecydowanie potrzebował teraz świeżego powietrza.

6 komentarzy:

  1. rozdział jest dobry :) tylko szkoda, że nie doszło do spotkania Demi o Joe... mam nadzieję, że Demi nie będzie w ciąży :)
    teraz znowu trzeba czekać prawie miesiąc na nowy rozdział :(

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział, nie mogłam się go doczekać :D mam nadzieje, że Dem nie będzie w ciąży :O już chce nowy rozdział i mam nadzieję, że Joe i Dem w końcu się spotkają :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Joe chyba właśnie uświadomił sobie że się nie zabezpieczyli.... Mam nadzieję że się szybko pogodzą... Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. No pięknie, tylko czemu się nie spotkali. Dwa uparte osły. Ona nie wiadomo co myśli, zamiast z nim porozmawiać. Czemu tak boi się zakochać w Joe (a raczej uświadomić to sobie, bo już to się stało). On wkurza się na nią i ma o co, bo niezbyt ładnie go potraktowała. Ciekawe czy spotkają się na tym ognisku. Coś mi się wydaje, że Demi będzie w ciąży. Oby wtedy nie było za późno na odbudowę ich relacji. Przecież nie mogą być razem tylko dla dziecka. Czuję, że Joseph będzie miał wesoło z braćmi Demi, jeśli ciąża okaże się faktem, a nie tylko naszym przypuszczeniem. Czekam z niecierpliwością na nn. Pozdrawiam M&M

    OdpowiedzUsuń
  5. czy jest szansa, że kolejny rozdział dodasz wcześniej? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudny rozdział wydaje mi się że Demi będzie w ciąży z Joe mam nadzieję że w następnym rozdziale sie spotkają i wyjaśnią sobie wszystko

    OdpowiedzUsuń