Nick stał nonszalancko oparty o stolik nieopodal brzegu i rozmawiał z Patrickiem. Chociaż nie do końca można było to nazwać rozmową. Lovato wyrzucał z siebie tysiące słów na minutę, niczym karabin maszynowy, a on stał tylko i słuchał, a bynajmniej takie sprawiał wrażenie. Zamiast tego jednak, zajęty był znacznie ciekawszą czynnością. A już na pewno bardziej działającą mu na nerwy. Jakieś dwieście metrów dalej rozgrywała się bowiem scenka, której naprawdę nie miał dosyć. Właściwie to miał gdzieś co Selena robi ze swoim życiem. W końcu wcale nic ich nie łączyło i nie miał najmniejszego powodu, by ingerować w jej światopogląd. Ale nie chciał dłużej oglądać, jak przymila się do niej jakiś gejowaty blondasek, który od blisko dwudziestu minut dosłownie rozbierał ją wzrokiem. I to wcale nie chodziło o to, że był zazdrosny, co to, to nie. Po prostu nie lubił jak ktoś bezczelnie próbuje się komuś przypodobać. Tyle.Próbujesz oszukać samego siebie, Nicky?
Mimowolnie zacisnął dłonie w pięści widząc, jak Selena bez żadnego skrępowania śmieje się z dowcipów tego idioty, w zdecydowanie za obcisłych spodniach. Już on widział, jak ten bezczelny palant rozbiera ją wzrokiem i rozmyśla, jak najszybciej dobrać się do jej majtek. Blondyn zdecydowanie na za dużo sobie pozwalał, a on nie miał zamiaru tego zignorować. Co to, to nie.
- Sel... Selena. - Podszedł do nich, a ona momentalnie spiorunowała go wzrokiem. Całkowita norma, zważając na to, że reagowała tak prawie za każdym razem kiedy w ogóle się do niej odzywał. Dlatego właśnie w jej osobliwym przypadku wolał komunikację pozawerbalną - Przynajmniej nie musiał słuchać jej ciągłych jęków.
- Co tym razem, Jonas?
- Domyśl się.
- Gadaj, albo spadaj. - Niechętnie odwróciła wzrok od obiektu swoich westchnień i z bojowniczą miną wyczekiwała, aż Nick wreszcie sprecyzuje, o co tym razem mu chodzi. Nie mam czasu na twoje głupie gierki.
- Jesteś mi pilnie potrzebna.
- Ale ty mnie nie. - Nie chciała, żeby się za nią pałętał, a mimo wszystko cały czas czuła na sobie jego wzrok. Powoli zaczynała tracić cierpliwość.
- Mówię poważnie.
- Rzeczywiście nowość. - Potraktowała go sporą dawką politowania i ironii, niechętnie spoglądając w jego kierunku. Pieprzony kudłaty pudel - W czym znowu?
- Znowu? - Uśmiechnął się wrednie, wiedząc, że rozgrzebując ten temat całkowicie pogrzebie jej plany na uwiedzenie i rozkochanie w sobie tego blond jeżozwierza. -W końcu, z tego co pamiętam, to ty zawsze potrzebujesz mojej pomocy...
- Pieprz się, Jonas! - Miała ochotę wymierzyć mu cios w policzek, ale i tak już sporo gapiów przyciągnęła ich, może trochę za głośna, wymiana zdań.
Nie dość, że zachowywał się jak cholerne dziecko we mgle i ciągle wynajdywał beznadziejne powody, byleby tylko uprzykrzać jej życie, to jeszcze śmiał wypominać jej te kilka niefortunnych zdarzeń. Sam wcale nie był lepszy. Cały czas potrzebował pomocy, dziwne, że tylko i wyłącznie z jej strony. A ona zdecydowanie nie miała zamiaru dalej robić mu za organizacje charytatywną. Nie znosiła też, kiedy ktoś przeszkadzał jej w rozmowie z chłopakiem, co jeszcze bardziej działało na jego niekorzyść. Tym bardziej jeżeli wydawał się być on obiecującym kandydatem na towarzysza podczas reszty weekendu. Musiała przyznać, że blondyn był całkowicie w jej typie i ona chyba w jego też, więc nie zamierzała tracić czasu na beznadziejne gierki słowne z Nickiem. Wystarczało, że musiała znosić go na co dzień, kiedy przypełzał do Trevora i Patricka. Koniec dnia dobroci dla zwierząt.- Przestań pierdzielić i chodź wreszcie. ??? Może i bez problemu poradziłby sobie sam, albo z pomocą Patricka, ale nie miał zamiaru zostawiać jej z tym blond idiotą. Swoją drogą z bliska wyglądał jeszcze bardziej gejowato i beznadziejnie. Zupełnie nie pojmował, dlaczego Selena ugania się za takimi pieprzonymi gogusiami z toną żelu na włosach. Nie ma to jak zazdrość, Nicky.
- Sam nie będę odwalał całej roboty.
- Tak?
- Tak.
- A cóż to za strasznie męczące zajęcie? - Była zła, tym bardziej, że kątem oka widziała jak Damon stoi cicho, wyraźnie zniecierpliwiony.
- Przygotowanie grilla. - Założył ręce na piersi czekając, aż szanownie przestanie znów wgapiać się w gejowatego jeżozwierza i raczy spojrzeć w jego kierunku. - Ktoś musi mi w tym pomóc.
- I akurat to ja muszę być tą szczęściarą, tak? - Założyła ręce na piersi i obdarzyła go nieprzyjemnym spojrzeniem, które miało dać mu do zrozumienia, by wynosił się jej z pola widzenia.
- Zgadłaś.
- Ale jak chyba zauważyłeś, jestem zajęta.
- Nie, jakoś nie.
Przez dłuższą chwilę mierzyli się wzrokiem, nie wypowiadając nawet jednego słowa, co w sumie było dosyć niespotykanym w ich przypadku zjawiskiem. Ciskali w siebie gromy i gdyby wzrok mógł zabijać, na polu bitwy nie byłoby wygranego ponieważ oboje byliby martwi. Kiedy oni toczyli ze sobą wojnę na spojrzenia, biedny i całkowicie zdezorientowany blondyn przyglądał się im z zaciekawieniem pomieszanym z niemałym już zniecierpliwieniem.
- Wiecie co, załatwiajcie sobie wszystko spokojnie, a ja wam nie będę przeszkadzał. - Jeszcze zanim którekolwiek z nich zdążyło zareagować, Damon szybkim krokiem oddalił się od nich na bezpieczną odległość.
- Ty pieprzony zadufany w sobie, egoistyczny idioto! - Wrzasnęła może trochę zbyt głośno i walnęła z całej siły Nicka w ramię.
- On nawet nie był przystojny...
- Zapłacisz mi za to!
- Zależy w jaki sposób. - Uśmiechnął się wrednie, widząc jak Selena czerwienieje ze złości. Uwielbiał doprowadzać ją do szewskiej pasji.
- W twoich snach, zboczeńcu!
Czyli tak, jak zwykle.
*
- Nie przeszkadzam? - Joe zapytał siedzącą nad brzegiem jeziora Dems. Było już późno, a na niebie zaczynały pojawiać się pierwsze gwiazdy, ale jej to chyba nie obchodziło. Martwił się o nią, więc postanowił jej poszukać. I w końcu znalazł. Samą, zamyśloną i chyba smutną, a gdy spojrzał jej w oczy, zrozumiał, że płakała. Pewnie znów przez tego idiotę. Nawet na odległość potrafił psu jej humor. A miała się dobrze tutaj bawić. Oboje mieli.
- Nie, oczywiście, siadaj. - Przesunęła się, żeby zrobić mu miejsce na kocu obok siebie. Chciała być sama, bo gdy zadzwoniła do Darrena, odebrała jakaś dziewczyna. Wiedziała, co to oznacza, choć próbowała sobie wmówić, że to wcale nie to, że jej chłopak właśnie w tej chwili, bawi się w najlepsze z jakąś długonogą pięknością, o wiele lepszą od niej samej. Płakała długo i nie mogła pozwolić, by przyjaciele zobaczyli ją w tym stanie. Wypytywaliby o co chodzi, a gdyby im powiedziała, usłyszałaby to wszystko o czym wolała nie myśleć. Pewnie mieliby rację, ale ona wolała zostawić to dla siebie. Zdradzał ją, ale nie miała zamiaru się z nim rozstać.
- Zimno ci. - Bardziej stwierdził niż zapytał. Zdjął z siebie bluzę i założył jej na ramiona. Podziękowała mu uśmiechem, ale jej oczy pozostawały puste i bez wyrazu. No i cały czas kręciły się w nich łzy. Teraz już był pewien w stu procentach, że coś się stało. Nie chciał jednak z niej tego wyciągać, wolał żeby sama mu powiedziała.
- Powiedz mi, Joe, kochałeś kiedyś tak mocno, że aż bolało? - Odezwała się po chwili milczenia. Jego bliskość, ciepło, to wszystko powodowało, że potrzebowała mu się wygadać.
- Tak, wydaje mi się, że tak. - Spochmurniał. Bo właśnie to czuł za każdym razem, gdy widział ją z tym palantem. I miał wrażenie, że tak już będzie do końca życia. - A czemu pytasz? - Spytał, by nie ciągnąć dłużej tego tematu.
- Tak po prostu, bo... - tutaj głos się jej załamał i zaczęła płakać. Znowu się przy nim rozkleiła. I znowu będzie musiał ją pocieszać. - Och Joe, myślałam, że przyjadę tu z Darrenem, że będziemy chodzić na romantyczne spacery, oglądać razem wschody i zachody słońca, że spędzimy trochę czasu razem...
- Cii, nie płacz. - No i po raz kolejny służył jej za chusteczkę, ale jako dobry przyjaciel tak właśnie musiał postąpić. I znów miał ochotę przywalić temu idiocie. Za każdą jej łzę.
- On mnie chyba zdradza. A nawet nie chyba. Wiem to na pewno. - Objął ją ramieniem, a ona poczuła się, jak mała bezbronna dziewczynka, która usilnie potrzebowała, by ktoś ją przytulił i okazał jej choć odrobinę uczucia. A na Joe w takich sytuacjach zawsze mogła liczyć.
- Jeśli cię zdradza, to nie masz na co czekać, zerwij z nim. - Właśnie w tym momencie by go zabił. Nie okazałby frajerowi litości. Na pewno nie. Powstrzymywała go jedynie Dems, która z ufnością wtulała nos w jego szyję. Przyjemnie go tym drażniła i ciężko mu się było skoncentrować.
- Ale czemu on mi to robi, Joe? No czemu? Jestem brzydka, mało atrakcyjna dla, może... może jestem nudna? Może coś z moimi włosami jest nie tak, albo... albo z nogami? - Na pewno to była jej wina. To musiała być jej wina.
- Przestań! - Wstała, ale pociągnął ją za rękę i usiadła z powrotem. Tyle, że jemu na kolanach. - Jesteś śliczna, inteligentna i atrakcyjna. A jeśli cię zdradza, to znaczy, że to on ma ze sobą problem, nie ty.
- Mówisz tak tylko po to, żeby poprawić mi humor. - Dopiero teraz zauważyła, że Joe ma ciepłe, brązowe oczy. Może nie powinna teraz o tym myśleć, ale naprawdę jej się podobały. I znowu czuła to dziwne, przyjemne kołatanie serca, które towarzyszyło jej zawsze, gdy była blisko niego. Tak jak wtedy, gdy prawie ją pocałował.
- Mówię tak, bo to prawda. - Dla niego była idealna. Taka, jaka była. Z piegami na twarzy, zaczerwienionymi oczami i przydługą grzywką, wpadającą jej do oczy. W porozciąganym dresie, bez makijażu.
- Naprawdę uważasz, że jestem śliczna? - Jeszcze nikt nigdy jej tego nie powiedział. Gdyby poznała go zanim zakochała się w Darrenie, to kto wie, może teraz byliby razem.
- Tak. Ale nie rozmawiajmy już ani o tym ani o Darrenie, bo chciałbym, żebyś odzyskała dobry humor. - Wpatrywali się w siebie, nie poruszając nawet o milimetr. Joe spoglądał na jej usta. Śliczne, miękkie wargi, których pragnął skosztować już od dawna. Demi chyba to wyczuła, bo spuściła wzrok i mocno się zarumieniła. Teraz milczenie stało się krępujące. - Masz zimne dłonie. - Dotykał jednej kciukiem, zataczając nim kręgi. - I policzki też.
- Co ty robisz, Joe? - Wyszeptała na wpół przytomna, zaskoczona obrotem spraw. Przymknęła oczy i rozkoszowała się dotykiem ciepłej i szorstkiej skóry dłoni chłopaka.
- Powiedz, jeśli będziesz chciała bym przerwał... - Pocałował ją w czoło, a później w czubek nosa i w brodę.
Wiedziała, że to co robią jest złe i nigdy nie powinno się wydarzyć. Gdzieś w jej głowie zaświeciła lampka ze słowem "Darren", ale zignorowała ją, delektując się delikatną pieszczotą. Czuła, jak schodzi z niej całe napięcie, a wnętrze wypełnia przyjemne ciepło. Słyszała jego przyspieszony oddech i bicie serca. A może to było jej własne. W tym momencie wszystko zlewało jej się w jedną całość. I nagle przybliżył się do niej jeszcze bardziej. Przełknęła nerwowo ślinę. I nim zdążyła cokolwiek powiedzieć jego wargi spotkały się z jej wargami. Prawie zemdlała.
Nie wierzył w to co się dzieje. Całował Demi, a ona nie miała nic przeciwko i oddawała pocałunki z jeszcze większą siłą i natężeniem. Lekko przygryzł jej dolną wargę i ssał ją przez chwilę. Zaczęła mruczeć, więc pogłębił pocałunek i lekko pchnął ją, by położyła się na kocu. Sam nachylił się nad nią, nie przestając całować. Zdjął koszulkę, bo w dziwny sposób zrobiło mu się gorąco. Ona tak samo wydostała się z jego bluzy. Błądziła rękoma po jego karku i plecach, a on swoimi palcami po jej krągłościach. Brakło jej oddechu i szumiało jej w głowie. Wydawało jej się, że jest gdzieś daleko, a to nie dzieje się naprawdę. Poczuła, jak jedna z jego rąk wślizgnęła się pod jej bluzkę, a druga rozpinała guzik jej spodni. Ściągnął je trochę, ale nie do końca. Jego usta dotykały teraz jej brzucha. Ona wczepiła mu palce we włosy i przygryzła dolną wargę. Czuła dreszcze na całej skórze.
Usłyszał jej ciche pojękiwanie, co zachęciło go do odważniejszych działań, więc postanowił wsunąć palce pod bieliznę dziewczyny.
I wtedy właśnie się opamiętała. Dopiero doszło do niej co takiego robiła! Musiała to przerwać, bo za chwilę mogło być już za późno! Była bliska płaczu i pewnie cała zbladła.
- Joe! - Potrząsnęła nim, chyba trochę za mocno i wyrwała się z jego objęć, wciągając spodnie i zapinając je dokładnie. Przykryła się szczelnie, jakby nie chciała by zobaczył więcej niż już widział.
- Co jest? - Patrzył na nią przymglonym wzrokiem, nie bardzo rozumiejąc, co się dzieje.
- Ja... - złapała za telefon i zobaczyła, że Darren do niej dzwonił. Miała więc świetną wymówkę, by szybko się stąd zmyć. - Przepraszam, ale Darren... muszę oddzwonić. - I pognała przed siebie z prędkością światła, by nie mógł jej zatrzymać.
No ciekawy obrót sprawy, tylko kiedy Demi zerwie z Darrenem i zrozumie, że to z Joe powinna być? Teraz pewnie będzie go unikać i będą się bawić w podchody, a ją zjedzą wyrzuty sumienia. Piszcie szybko nowy. Pozdrawiam. M&M
OdpowiedzUsuń