Joe spojrzał na śpiącą twarz przyjaciółki. Na jej usta ułożone w lekkim uśmiechu, nieruchome powieki, śliczne piegi na policzkach i włosy w nieładzie, opadające na ramiona. Jechali właśnie do domku babci Miley nad jezioro, oddalone od Los Angeles o jakieś sto kilometrów. Na całe szczęście miał ją tylko dla siebie i nikt im nie przeszkadzał, co pewnie było bardzo egoistyczne z jego strony, ale cieszył się, że reszta pojechała samochodem Nicka. Nawet Selena, która o dziwo, wepchała się na przednie siedzenie. Podróż mijała im na rozmowie, a Dems cały czas śmiała się z jego żartów, nawet tych najgłupszych, których pewnie nikt oprócz niej, by nie zrozumiał. W radiu leciała muzyka, a oni śpiewali każdą piosenkę, dopowiadając własne słowa, gdy nie znali oryginalnych. Już dawno nie bawił się tak dobrze, właściwie nic nie robiąc. Jednak w pewnym momencie, gdy zaczęło się ściemniać, dziewczyna robiła się co raz bardziej senna aż w końcu zasnęła z głową opartą o szybę.
Przykrył ją kocem, by nie zmarzła, bo ogrzewanie ostatnio zaczęło nawalać. Ale było coś co cieszyło go jeszcze bardziej niż to, że mógł spędzić z nią trochę czasu sam na sam. Ani razu nie wspomniała o tym idiocie, swoim chłopaku, co napawało go prawdziwą satysfakcją. Oczywiście nie mógł być pewien czy to jego zasługa, ale miał taką cichą nadzieję, że choć trochę się do tego przyczynił. Zauważył, że zaczęła się kręcić, otworzyła oczy i wyraźnie przestraszona spojrzała na niego.
- Daleko jeszcze? - Miała bardzo dziwny sen, przyjemny, ale dziwny. Do tej pory serce waliło jej, jak oszalałe i czuła, że się rumieni. Na całe szczęście przerwała go w najbardziej odpowiednim momencie.
- Jakieś trzydzieści kilometrów. Wszystko w porządku? - Spytał, zaniepokojony. Wyglądała na dziwnie rozkojarzoną i wytrąconą z równowagi, a to nie zdarzało jej się za często.
- Tak, tak, wszystko dobrze. Plecy mnie bolą tylko. - Nie kłamała, bo rzeczywiście czuła ból w dolnej części pleców zapewne od zbyt długiego siedzenia w jednej pozycji. Ale to była tylko częściowa prawda. Jednak nie mogła mu powiedzieć prawdy o swoim śnie, w którym z resztą był jedną z wiodących postaci. Cały czas, jak tylko o nim myślała, po jej ciele przechodziły przyjemne dreszcze. - Przydałby mi się masaż. - Zażartowała, rozcierając w miarę możliwości obolałe miejsce.
- Jeśli tak to służę pomocą.
- No wiesz, oddam się tylko w zaufane ręce. - Masaż w jego wykonaniu połączony ze wspomnieniem jej jakże nieprzyzwoitego snu byłby mieszanką wybuchową. Bardzo mocno wybuchową...
- Jeszcze nie wiesz, co te palce potrafią. - Poruszył brwiami i spojrzał na nią uwodzicielsko, po czym oboje zaczęli się śmiać.
Nastała między nimi głęboka cisza, ale nie taka nie znośna, tylko ta przyjemna, którą mogą dzielić między sobą dwie bliskie osoby. Ona spokojnie wpatrywała się w krajobraz za oknem, a on ukradkiem jej się przyglądał. Czasami miał wrażenie, że odkąd ją poznał całkowicie zgłupiał. Ale po prostu nie potrafił oderwać od niej wzroku.
- Głodna jestem. - Odezwała się po chwili, marząc o kanapce, babeczce czy czymkolwiek, nadającym się do jedzenia. Zjadła dzisiaj tylko śniadanie, bo wczoraj wieczorem pokłóciła się z Darrenem, o to, jak wygląda i postanowiła, że będzie się odchudzać. No więc zjadła tylko jeden posiłek. Jednak jak widać było to ponad jej siły, ponieważ ciągle myślała o kolacji.
- Wiesz, co zaraz powinien być jakiś bar, to możemy się zatrzymać. - Dla niego stanowiło to dodatkowy plus, bo będą dłużej sami. Właściwie, gdyby to od niego zależało, mógłby spędzać z nią każdą wolną chwilę. Był głupi marząc o rzeczach niewykonalnych i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Czasami zastanawiał się czy ona domyśla się, że on coś do niej czuje. Wątpił w to jednak za każdym razem, kiedy widział, jak bardzo Dems wpatrzona była w Brassa. Zazdrościł temu idiocie i to cholernie. Co ty nie powiesz, Joey?
- Z przyjemnością, bo konam z głodu.
Jechali jeszcze piętnaście minut, gdy ich oczom ukazał się mały przydrożny barek z oświetloną lampkami nazwą. Miejsce nie wydawało się zbytnio podejrzane, dlatego też Joe bez większych wątpliwości zjechał z trasy i zatrzymał się na parkingu.
- Dotarliśmy na miejsce, o pani. - Przemówił poważnym i ukłonił się, kiedy już wysiedli z samochodu.
- Mój ty wybawco, jak ja ci się odwdzięczę?
- Haha coś wymyślę. - Przepuścił ją w drzwiach i wszedł za nią do środka.
Właściwie lokal nie należał to najbardziej ekskluzywnych, w jakich do tej pory mieli miejsce gościć, ale nie było też najgorzej. Cały wystrój wyglądał tak, jakby czas zatrzymał się gdzieś w okolicach lat sześćdziesiątych, mimo wszystko jednak było dosyć przytulnie. Nie było zbyt wielu klientów, więc bez problemu znaleźli wolny stolik. Kiedy tylko zajęli swoje miejsca, zjawiła się przy nich grubawa, ruda kelnerka z menu. Przez dłuższą chwilę przeglądali kartę aż w końcu złożyli zamówienie. Na całe szczęście nie musieli na nie wiele czekać, bo obsługa uwinęła się dosyć szybko.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - Spytała, kończąc swoją kolację. Czuła się dobrze, gdy tak siedzieli przy jednym stoliku, słuchając piosenki country, płynącej z głośników, a jedyne źródło światła stanowiła przyciemniona lampa.
- Ubrudziłaś się. - Starł dłonią sos z kącików jej ust. Miał ochotę ją teraz pocałować. Ogromną ochotę, jednak powstrzymał się przed tym i szybko zabrał palce z jej warg. Ostatnio coraz trudniej przychodziło mu pohamowanie swoich zapędów względem przyjaciółki, co było trochę niepokojące. - Jesteś zmęczona? - Zauważył, że zaczęła ziewać i przymykać oczy.
- Trochę, wyjdźmy na dwór, bo strasznie tu duszno. - Zapłacili rachunek i przenieśli się na zewnątrz, gdzie ożywiło ich rześkie wieczorne powietrze.
Oparli się o maskę samochodu, wpatrując w gwiazdy. Była ładna pogoda, a niebo całkowicie bezchmurne, dlatego na idealnie granatowym niebie, widać ich było więcej niż zwykle. Okolica była wyjątkowo cicha, dlatego po raz kolejny delektowali się jedynie swoją obecnością. Nawet przejeżdżające raz po raz samochody nie były w stanie zmącić spokoju i osobliwej atmosfery. Było im tak cholernie dobrze. Żadne nie powiedziało tego na głos, ale nie mieli największej ochoty jechać dalej. Woleliby zostać tutaj, gdzieś siedemdziesiąt kilometrów za Los Angeles, na zwykłym parkingu przeciętnego przydrożnego baru.
Romantycznie.
*
Selena siłowała się z cholernie ciężką walizką, pod nosem wyklinając własną głupotę. Stała właśnie przed samochodem Nicka, modląc się o pomstę do nieba. Trevor, nie pomógł jej z walizkami, bo był za bardzo zajęty Miley, a ona nie chciała im przeszkadzać. Jednak w rezultacie została sama z ogromną i ciemną, wypakowaną do granic możliwości walizką, która jak na złość nie współpracowała z właścicielką. Właściwie to pakując się, nie myślała nad tym ile rzeczy ze sobą zabiera, póki nie musiała sama wyjąć tego wszystkiego z bagażnika. W końcu prawie zawsze miała swojego osobistego pomocnika, więc nie musiała zajmować się takimi drobiazgami. Jednak dzisiaj sama musiała siłować się z dźwiganiem własnych bagaży. I dlatego właśnie nie lubiła być sama. Gdyby miała chłopaka, nie musiałaby chociaż bawić się tragarza i przynajmniej nie nudziłaby się tak bardzo.
Ciężki los singielki.
- Może pomóc? - Ktoś, a dokładniej rzecz biorąc Jonas, prawie przyprawił ją o zawał serca. Czuła na swojej talii jego dłoń i miała ogromną ochotę zdzielić go w twarz. Za dużo sobie pozwalał. Z resztą nie trzeba było jej jego irytującej osoby, była już wystarczająco zdenerwowana. - Bo widzę, ze nie wgrzebiesz się z tym na górę w tym życiu. - Ale jednego mu nie mogła odmówić. Używał naprawdę ładnej wody kolońskiej. Cholernie lubiła jej zapach. Co ty nie powiesz, Sel?
- W porządku. - Przemilczała jego ostatnią uwagę i przystała na propozycje bez wahania. Chwilę wcześniej, kalkulując w myślach, doszła do wniosku, że bycie dla Nicka miłą akurat w tej sytuacji, było dla niej całkiem opłacalne. Przynajmniej raz mógł jej się do czegoś przydać.
Odeszła na bok i przyglądała się, jak młodszy Jonas, bez większego wysiłku, wydostaje jej granatową walizkę z bagażnika. Właściwie to może powinna być bardziej podejrzliwa, bo rzadko zdarzało mu się być takim dziwnie miłym, ale w tym momencie cieszyła się, ze przynajmniej nie musiała dźwigać tego wszystkiego na górę. Nick szybko skierował się w stronę domku, a ona podążyła za nim, otwierając mu drzwi. Nie musiała, ale w końcu szedł jej na rękę, dlatego wolała być względnie miła.
- Powiesz mi, dlaczego nie odezwałaś się do mnie nawet ani razu przez całą drogę? - Spytał po dłuższej chwili milczenia, powoli wtaszczając granatową walizkę po schodach. Nawet jeżeli się do tego nie przyznał, to w sumie przeszkadzał mu brak ich kłótni i sprzeczek.
- Bo nie mamy wspólnych tematów, a ja nie mam ochoty ciągle się z tobą użerać. - Chciała jak najszybciej uciąć ten temat.
- Chyba nie musimy się ciągle kłócić.
- Taaak? - Selena, odkąd poznała Nicka, nie było dnia, by nie musiała wyklinać momentu, kiedy pierwszy raz go spotkała. Był tak wkurzająco pedantyczny i ułożony, że często sam jego widok ją irytował. Mimo wszystko jednak, rzeczywiście, znudziły ją te ciągłe przekomarzania.
- Tak myślę. - Odwrócił się w jej stronę i posłał spojrzenie, z gatunku tych dziwnych i dwuznacznych, aczkolwiek bardzo znaczących. - Zdecydowanie wolę twoją milszą wersję. - Zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów. Mimo przydużego luźnego podkoszulka i zwykłych szortów, musiał przyznać, że wyglądała naprawdę bardzo, baaardzo dobrze. Nicky lubić.
- Do czegoś zmierzasz? - Bez problemu zauważyła, że się na nią gapi. Zdążyła już do tego przywyknąć, ale było to cholernie denerwujące.
- Być może...
- No to mów o co chodzi, bo nie mam ochoty marnować czasu na twoje głupie gierki. - Może i nie była miła, ale nic na to nie dało się poradzić. Po prostu Jonas mimo wszystko, wiecznie doprowadzał ją do szewskiej pasji nawet, jeżeli nic szczególnego nie robił. To było coś niezależnego od niczego i trudno było to wytłumaczyć, ale jednak.
- Mogłabyś być trochę milsza.
- Niby dlaczego? - Nie miała powodu by mu się podlizywać. A wręcz przeciwnie.
- W końcu pomogłem ci z bagażami. - Uśmiechnął się głupio, a ona już wiedziała o co mu chodzi. Dlatego właśnie tak ją irytował. A do tego bez przerwy myślał tylko o jednym, co najmniej, jakby był jakimś bóstwem, któremu nie można się oprzeć. Pieprzony, zboczony pudel!
- Pomarzyć możesz. - Powiedziała stanowczo i chciała jak najszybciej zniknąć za drzwiami pokoju, gdzie miała spać, ale jej nie pozwolił. To było jej zdecydowanie nie na rękę.
- Coś mi się za to chyba należy...
Podszedł do niej zdecydowanie bliżej niż powinien i przyparł do pobliskiej ściany. Na początku próbowała mu się wyrywać, ale w końcu przestała. Już od dłuższego czasu nie byli tak blisko. Naprawdę coraz bardziej zaczynała mu się podobać ta sytuacja. Jej najwyraźniej również to odpowiadało.
- Jonas...
- Czy ty nie możesz choć raz w życiu siedzieć cicho, wtedy, kiedy trzeba? - Wyszeptał jej wprost do ucha, znaczącym głosem.
- Przynajmniej wejdźmy do pokoju...
Nie ma to jak całkowicie normalna relacja międzyludzka.
No kiedy wreszcie Demi przejrzy na oczy i zrozumie z kim będzie szczęśliwsza? Sytuacja Nick - Selena też świetna, Ona wkurza się na Niego, a On ją skutecznie uwodzi....Czekam na następny. Pozdrawiam M&M
OdpowiedzUsuń