Nick nie wiedział czemu to robi.
Od godziny mógł siedzieć w domu, tymczasem włóczył się z Seleną po mieście.
Było już ciemno i robiło się chłodno, ale dziewczynie zupełnie to nie
przeszkadzało. Szła po chodniku, śpiewając pod nosem jedną z tych popularnych
ostatnio piosenek, które ciągle leciały w radiu. Spoglądał na nią, co chwila.
Wyglądała ładnie z włosami związanymi w koński ogon i lekko zarumienionymi
policzkami. Od czasu tamtego pocałunku nie zamienili ze sobą ani słowa, chociaż
widywali się często. Zawsze jednak ktoś im towarzyszył. Teraz byli sami, ale
rozmowa też im się nie za specjalnie kleiła. Ścisnął mocno łańcuszek,
znajdujący się w tylnej kieszeni jego spodni, jakby chciał się upewnić, że
wciąż się tam znajduje. Poczuł ulgę, kiedy wyczuł pod palcami małą koniczynkę.
Mógł teraz jej go oddać, ale nie miał odwagi. Lubił, kiedy milczała i była w
miarę zadowolona o wiele bardziej niż chwile, w których kipiała ze
złości. Jesteś tego pewien?
- Czemu oni są tacy niedomyślni?
– spytała Selena, zatrzymując się przed sklepową witryną. Milczenia nie mogła
już znieść, więc wybrała w miarę neutralny temat, przez który się nie pokłócą i
nie skończy się tak jak ostatnio. Po za tym naprawdę irytowało ją zachowanie
przyjaciół i chciała im pomóc.
- Kto? – Szok, jaki spowodowała,
odzywając się do niego wbił go w ziemię i zupełnie nie miał pojęcia o kim
mówiła.
- Demi i Joe oczywiście. –
Przewróciła oczami w odpowiedzi na jego głupie pytanie. Nie chciała być nie
miła, ale nie mogła się powstrzymać. – Robią do siebie te maślane oczka, ale
nie, oczywiście nic ich nie łączy.
- No wiesz, Joe to jest… - Chciał
zabłysnąć inteligentną odpowiedzią, ale nie wiedział, co dokładnie powiedzieć.
– Joe. – Spojrzała na niego z politowaniem. Chyba nie tego od niego oczekiwała.
Postanowił się zreflektować. – Ludzie po prostu czasem nie dostrzegają, że to co
najważniejsze, znajduje się tuż obok. – Po tym, co powiedział ponownie między
nimi nastała cisza.
- Tak! Tak masz rację. – Selena
po chwili odzyskała zimną krew. Czuła, że to nie tyczyło się tylko Demi i Joe,
ale również w jakiś dziwny i irracjonalny sposób ich. Wariatka! – I
dlatego musimy coś z tym zrobić.
- My? – Chyba zaczynał wkurzać ją
tymi dziwnymi pytaniami, ale naprawdę nie miał ochoty mieszać się w nieswoje
sprawy. - Raczej nie powinniśmy się w to wtrącać.
- Musimy się wtrącić, bo inaczej
te dwa osły będą krążyć wokół siebie do emerytury, a tego to nawet człowiek tak
tolerancyjny jak ja nie przeżyje.
- A nie uważasz, że powinni sami
zadecydować o tym, jak ma wyglądać ich życie? – Niebezpiecznie zauważył, że
zaczynała go irytować. Przez cały wieczór udawało im się nie denerwować siebie
nawzajem i teraz miało się to zmienić w kolejną awanturę.
- Nie pozwolę na to, by Dems
zmarnowała sobie życie tylko dlatego, że boi się zaryzykować. – Oczywiście
wiedziała, że Nick nie będzie w stanie jej zrozumieć. Nie sądziła jednak, że
brak mu zdolności myślenia.
- A może najpierw powinnaś spytać
ją o zdanie?
- Dobrze wiem, jakie jest jej
zdanie. – Założyła ręce na piersi, jak robiła zawsze, kiedy coś ją wkurzało.
Jonas był mistrzem w podnoszeniu jej ciśnienia.
- Zawsze jesteś taka mądra? –
Przysunął się bliżej niej. Od tamtego pamiętnego wieczoru nie byli tak blisko
siebie.
- A ty taki ograniczony? - Przez
cały czas patrzyła mu prosto w oczy. Nie bała się go. Nie był dla niej żadnym
przeciwnikiem.
Spojrzał na jej usta i nerwowo
przełknął ślinę. Skoncentruj się
Nick.
- Przekonaj mnie, to może zmienię
zdanie.
Zaśmiała się głośno i nim zdążył
się zorientować pociągnęła go za koszulkę i pocałowała namiętnie. Bawiła się
jego wargami, przygryzając je delikatnie, z każdą chwilą pogłębiając
pieszczotę. I choć ciężko było jej się do tego przyznać, nie robiła tego tylko
dlatego, by coś na nim wymusić.
Zaskoczyła go tym i przez dobrą chwilę nie wiedział, co się dzieje. Odzyskał jednak rozum i jak na prawdziwego faceta przystało przejął kontrolę nad sytuacją. Popchnął ją na ścianę jednego ze sklepów, nie przestając całować. Jego ręce błądziły po jej ciele i czuł, jak wbijała mu paznokcie w kark. Pragnął jej. Pragnął dziewczyny, która była zaprzeczeniem wszystkiego, w co do tej pory wierzył. Oplotła nogi wokół jego pasa, a on zszedł z pocałunkami niżej, na jej szyję. Słyszał jej ciche pojękiwania, co jeszcze bardziej zachęciło go do działania. I pewnie by kontynuowali, gdyby nie grupka chłopaków, przechodząca obok nich i gwiżdżąca głośno na ich widok. Oderwali się od siebie, choć niechętnie. Znów oddychali ciężko. I znów nie wiedzieli, co powiedzieć.
Zaskoczyła go tym i przez dobrą chwilę nie wiedział, co się dzieje. Odzyskał jednak rozum i jak na prawdziwego faceta przystało przejął kontrolę nad sytuacją. Popchnął ją na ścianę jednego ze sklepów, nie przestając całować. Jego ręce błądziły po jej ciele i czuł, jak wbijała mu paznokcie w kark. Pragnął jej. Pragnął dziewczyny, która była zaprzeczeniem wszystkiego, w co do tej pory wierzył. Oplotła nogi wokół jego pasa, a on zszedł z pocałunkami niżej, na jej szyję. Słyszał jej ciche pojękiwania, co jeszcze bardziej zachęciło go do działania. I pewnie by kontynuowali, gdyby nie grupka chłopaków, przechodząca obok nich i gwiżdżąca głośno na ich widok. Oderwali się od siebie, choć niechętnie. Znów oddychali ciężko. I znów nie wiedzieli, co powiedzieć.
- To do zobaczenia jutro… -
wyswobodziła się z jego uścisku i odsunęła na bezpieczną odległość. Miała
zarumienione policzki i bardzo tego nie chciała. Uciekła nim zdążył ją
zatrzymać.
Nick stał jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu, trzymając ręce w kieszeniach spodni i patrzył na malejącą sylwetkę Seleny. Czuł się dziwnie po tym, co się przed chwilą działo.
Nick stał jeszcze przez chwilę w tym samym miejscu, trzymając ręce w kieszeniach spodni i patrzył na malejącą sylwetkę Seleny. Czuł się dziwnie po tym, co się przed chwilą działo.
Nie
ma to jak użycie solidnych argumentów.
Mimo, iż pogoda trochę pokrzyżowała im plany i tak bawili się doskonale. Siedzieli właśnie w jednej z niewielkich kręgielni znajdujących się w ich najbliższej okolicy, ciesząc się odrobiną spokoju oraz swoim towarzystwem. Wszyscy bezsprzecznie uwielbiali to miejsce. Może nie należało ono do najpopularniejszych, jednak miało swój własny i niepowtarzalny klimat. Zdecydowanie ciekawszy niż jakiś podrzędny, śmierdzący dymem bar. Zależy jeszcze dla kogo.
Bliźniacy, którzy zdecydowanie
lubili znajdować się w centrum uwagi, zabawiali całe towarzystwo coraz to
nowymi historyjkami, świetnie się przy tym bawiąc. Miley, choć troszeczkę
nieobecna, również wydawała się dobrze bawić. Nawet Nick i Selena, co
wydawało się to dotąd wręcz niemożliwe, zaczęli tolerować własne towarzystwo. I
wszystko byłoby normalne gdyby nie pewien drobny szczegół. Mianowicie Joe i
Demi zupełnie ignorujący swoją obecność, co z resztą wszyscy bez problemu
zauważyli.
Od jakiegoś czasu wydawali się być
całkowicie nieobecni jakby zupełnie nie interesując się rozmową reszty
przyjaciół. Siedzieli naprzeciw siebie w zupełnej ciszy nie odzywając się
ani jednym słowem, co jakiś czas tylko ukradkowo na siebie spoglądając. Patrząc
na to wszystko z boku, można było dojść do tylko jednego wniosku. Wyglądali i
zachowywali się jak para przedszkolaków, która solidnie nabroiła i została
złapana na gorącym uczynku. Problem w tym, że nikt zbytnio nie wiedział o co
chodzi im tym razem. No prawie nikt.
- No to co, może zagramy
wreszcie? - Zaproponował pewny swego Nick. Od małego on i Joseph spędzali na
kręgielni sporo czasu i byli nawet całkiem nieźli. Z resztą kochał
rywalizacje. Gorzej jeśli chodziło o przegrywanie.
- Z chęcią, tylko trzeba ustalić
składy drużyn. - Diaboliczny uśmiech na twarzy Seleny zdecydowanie nie był
zapowiedzią niczego dobrego.
- W takim razie ja, Patrick i
Trevor kontra reszta świata. - Nick może nie był wielkim fanem zabaw w swatkę,
szczególnie jeżeli chodziło o Joe, ale postanowił pomóc trochę
dziewczynom. Czyli jednak dobra łapówka, nie jest zła. - Pasuje
wszystkim? - Nie usłyszawszy żadnego sprzeciwu podążył w stronę jednego z
pustych torów.
Z ogromnym przygnębieniem obserwowała, jak Nick po raz kolejny radzi sobie z całym kompletem za jednym uderzeniem. Mecz trwał już przeszło godzinę, a jej nawet razu nie udało się zbić wszystkich kręgli. I to bynajmniej nie z powodu braku umiejętności, bo akurat na kręgielni bywała stosunkowo często. Miała po prostu maleńkie problemy z koncentracją. W sumie to już nic nowego.
Jej pokłady cierpliwości i resztki wiary w siebie malały z każdym kolejnym nieudanym podejściem. Miała serdecznie dosyć dzisiejszego dnia, jednocześnie pragnąc by jak najszybciej skończyły się jej męki. Do tego po raz kolejny nadeszła jej kolej. Czas wreszcie skończyć ten cyrk. Niechętnie wzięła kulę starając się przygotować mentalnie na klęskę. Nie potrzebowała kolejnej okazji do skompromitowania drużyny. I tak dzisiaj udało jej się to już parokrotnie. W końcu to przez nią przegrywali.
Bez większej wiary czy namysłu rzuciła swoją dzisiejszą ostatnią kulę. Nie mogła na pewno zbłaźnić się już bardziej, jednak nie liczyła też na cuda. Tym większe było jej zdziwienie kiedy wszystkie kręgle zostały zbite. Za jednym uderzeniem. Po raz pierwszy od bardzo dawna cieszyła się jak dziecko. W dodatku z tak błahego powodu. Brawo Dems. Powoli cofasz się w rozwoju.
W nagłym przypływie radości, zupełnie nie panując nad swoimi czynami rzuciła się w objęcia Joe. I po raz kolejny poczuła to dziwne ciepło, kiedy tylko znajdował się w jej pobliżu. Do tego jeszcze zapach perfum, który tak uwielbiała. Skup się Dems! Doskonale zdawała sobie sprawę, że to trwa zdecydowanie za długo, jednak nie miała wystarczająco dużo silnej woli by odsunąć się od niego. Tylko przyjaciele?
- Hej gołąbeczki, koniec
migdalenia. - Patricka wyraźnie bawiła cała ta sytuacja. Z resztą nie tylko
jego. - Jeżeli macie ochotę na takie zabawy, to oszczędźcie nam takich widoków
chociaż. - Zadziałało. Joe i Demi momentalnie odskoczyli od siebie, z
winą dosłownie wymalowaną na twarzach.
- Przecież my wcale się nie...
- Przecież my wcale się nie...
- Tylko winni się tłumaczą. -
Nicholas zabłysnął lekko przytłumionym intelektem, włączając się do rozmowy. I
chociaż z początku nie miał zbytniej ochoty na zabawę w swatkę, to miał z tego
wiele radości. Oraz dodatkowe korzyści, również w pewnym stopniu związane z
zabawą.
- Ale my nic nie zrobiliśmy. -
Tym razem Joseph spróbował swojego szczęścia, mając nadzieje, na szybkie
zakończenie tematu. Nadzieja matką głupich.
- Dzisiaj może i nie, ale
myślę, że ostatnio nie było to tak… - Trevor widząc spanikowane twarzy
swojej siostry i starszego Jonasa zlitował się nad nimi. Nie chciał wspominać
o ostatnim incydencie, którego był świadkiem. Oni sami pogrążali się wystarczająco.
- No proszę was. Zajmijcie się
pożyteczniejszymi rzeczami. - Powiedział stanowczo Joseph starając się po
raz kolejny dzisiaj zmienić niewygodny dla niego i jego przyjaciółki
temat. Nie miał ochoty na dodatkowe tłumaczenia na temat tego co prawie stało
się kilka dni wcześniej. Był pewien, że Demi również nie ma na to zbytniej
ochoty. - Z resztą weźcie się za grę. To nie wieczorek zwierzeń.
- No już dobrze, dobrze. Przestań
być taki nerwowy Joey. - Mils nie mogła powstrzymać się od komentarza. Lubiła
jak ci dwoje próbowali wmawiać wszystkim wokół i samym sobie, że nic między
nimi się nie dzieje. W końcu nikt nie był ślepy. Nikt prócz tych dwóch
upartych osłów.
- Przepraszam ale muszę odebrać.
- Powiedziała szybko Demi i oddaliła się od przyjaciół, odbierając połączenie.
- Co tym razem, Darren?
Nikomu zbytnio nie przeszkadzał
chwilowy brak szatynki. No prawie nikomu. Joseph wyraźnie stracił swój dobry
humor. Na sam wydźwięk imienia szanownego pana Brassa wyraźnie podenerwowany
wyszedł z kręgielni, nie zaszczycając nikogo żadnymi wyjaśnieniami.
- Chyba ktoś tu m alergie na
pewnego osobnika. - Stwierdziła Selena wybuchając głośnym i niepohamowanym
śmiechem. - A ty Trevor masz nam chyba coś do powiedzenia? - No to
teraz się zacznie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz