Kolejny dzień. Ranek.
Przedmieścia Los Angeles powoli budziły się do życia, a jego mieszkańcy
zaczynali kolejny dzień walki z czasem, własnymi słabościami i samym sobą.
Wśród tych wszystkich ludzi spiesznie mijających się na chodnikach trójka
przyjaciół kierowała się do domu państwa Lovato. Szli w całkowitej ciszy,
rozmyślając na różne tematy. Trevor zastanawiał się nad tym co aktualnie robiła
Miley, o tym jak bardzo chciałby się z nią znów zobaczyć. Patrick myślał o
dziewczynie, bardzo ładnej z resztą, którą poznał wczoraj w nocnym klubie.
Natomiast Selenę nadal dręczyły wspomnienia z wieczornej opery mydlanej z
Nickiem, Owenem i nią w roli głównej. Mieli jednak, też jeden wspólny temat.
Mianowicie każde z nich, włącznie z zapoznaną z szatańskim planem czarnowłosą,
zastanawiali się nad tym co zastaną w domu.
Ale w sumie czego oni się
spodziewali?
Skierowali się w stronę salonu,
wymijając po drodze kilka par butów niedbale porozrzucanych po podłodze.
Zamierzali zastać tam Dem. Zważając na wczesną porę i ciszę, która panowała w
mieszkaniu zapewne spała. Jednak na widok, który zastali żadne z nich nie było
przygotowane, pomimo rozważania przeróżnych scenariuszy. Całkowicie ich
zamurowało. Jedyne co byli w stanie zrobić, to stać i przyglądać się tej scenie
z lekko otwartymi ustami. Trudno było im się jednak dziwić. Takich widoków nie
ma się codziennie. Joe leżał na kanapie, a Demi na nim, chowając twarz w
jego szyi. Jedną dłoń trzymał na jej plecach, a druga niebezpiecznie przesuwała
się w stronę pośladków dziewczyny. Na jego ustach błąkał się nieśmiały uśmiech.
Trudno się dziwić.
- No nieźle.- Tylko tyle zdołał
wydusić nadal zszokowany Patrick, natomiast Selena i Trevor dalej wpatrywali
się w dwójkę osobników śpiących na kanapie. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego
gdyby nie pewien szczegół. Pozycja w jakiej ich zastali.
W tym samym momencie Joseph jedną
ręką mocniej przyciągnął do siebie szatynkę, natomiast drugą dotarł
wreszcie do celu.
- Ładnie. – Sel
podeszła bliżej, wyciągając telefon. – Nie było mnie tylko kilka godzin, a oni
już zdążyli przespać się ze sobą. - Jak Mils to zobaczy to padnie.- Zrobiła
zdjęcie, uśmiechając się co najmniej jak obłąkana. Takie sytuacje nie
zdarzają się na co dzień. Musiała to udokumentować. - Wywołam je i dam Dems w
prezencie. Chcę zobaczyć jej minę.- Wybuchła śmiechem, wyobrażając sobie
reakcje przyjaciółki, a w jej ślady poszli Patrick i Trevor.
- Dajmy im jeszcze pospać. Niech
nacieszą się sobą. - Rzucił Trev, po czym cała trójka skierowała się ku drzwiom
wyjściowym. Chłopaki postanowili spotkać się z kolegami, natomiast Selena
ruszyła na spotkanie z Mils. Po prostu nie mogła doczekać się jej
reakcji, na wieści, które miała jej do przekazania.
- Przybiegłam, jak najszybciej
mogłam. –Miley podeszła do stolika, przy którym siedziała Selena. Dziewczyna
nerwowo uderzała palcami w drewniany blat. To oznaczało jedno. Coś musiało się
wydarzyć. – O jakiej ważnej sprawie mówiłaś przez telefon?
- Lepiej usiądź, bo padniesz z
wrażenia!– Czarnowłosa klasnęła kilka razy w dłoni, ale jej entuzjazm przerwał
kelner, który podszedł do nich, by przyjąć zamówienie.
- Siedzę i czekam aż w końcu mi
powiesz.– Z reguły były dwie rzeczy, które ekscytowały Selenę: udana randka
albo… właściwie ta druga rzecz łączyła się z udaną randką.
- Demi i Joe spali ze sobą!
–Wypowiedziała te słowa tak szybko, jakby bała się, że gdy tego nie zrobi w
sekundę to wybuchnie. Obserwowała reakcję swojej przyjaciółki. Jej oczy
przypominały teraz spodki od filiżanek, a po chwili zaczęła się krztusić sokiem
wcześniej przyniesionym przez kelnera.
- Ale w sensie… no wiesz, że
uprawiali seks? – Miley ściszyła głos i nachyliła się bliżej Seleny. Jakoś
ciężko było jej w to uwierzyć. Znała Demi nie od dziś i wiedziała, że
przyjaciółka ma swoje zasady. I przede wszystkim nie zdradziłaby Darrena. Nawet
ze swoim najlepszym przyjacielem, jak często nazywała Joe.
- Chyba nie, bo byli kompletnie
ubrani.– Czarnowłosa upiła łyk ze swojej szklanki. – Ale wierz mi, pozycja w
jakiej ich zastaliśmy była dość dwuznaczna. Z resztą sama zobacz. – Poszperała
chwilę w torbie i wyjęła z niej telefon, by pokazać swojej towarzyszce zdjęcie,
które zrobiła dzisiaj rano.
- To takie słodkie. Byliby
świetną parą.– Miley przyglądała się fotce i nabrała stuprocentowej pewności,
że od samego początku miała rację. Joe był najlepszym chłopakiem dla Demi. – To
co z tym zrobimy? – Spytała, oddając komórkę. – Masz jakiś pomysł?
- Twoja babcia udostępni nam swój
domek nad jeziorem?
- Bez problemu.
- Idealnie. – W swojej głowie
miała już ułożony piękny scenariusz. Sama nie była zbyt romantyczna i
odpowiedni nastrój nie był jej potrzebny, ale jej najlepszej przyjaciółce tak.
A tam będzie miała zachód słońca, piękny las, ciszę i chłopaka, który nie
rozbije jej serca na milion kawałków.
- A co z Darrenem? – Chłopak Demi
stanowił największy problem. Jak zawsze z resztą.
- Jeszcze nad tym pracuję, ale
coś wymyślę. – Darren nie mógł z nimi jechać. To było pewne. A Demi na pewno
nie będzie chciała jechać bez niego. Przeklęty Brass, jak zwykle komplikował
wszystko. Ale nie ze mną te numery Darren…
- A jak twoja randka? –
Miley wyciągnęła ją z głębokiego zamyślenia tym pytaniem. Sel odruchowo
spojrzała na swój telefon. Owen wciąż się nie odzywał. Była na niego zła, za
to, że ją zostawił samą z tym dupkiem. Jednak gdy przypominała sobie chwile, w
których ją całował czy patrzył na nią negatywne uczucia mijały, jak za
dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
- W porządku. – Nie chciało jej
się streszczać całego fatalnego wieczoru z tym pieprzonym Jonasem i jego
samochodem w roli głównej. Wolała ograniczyć się do zdawkowej odpowiedzi i
czegoś na kształt uśmiechu. – Wcześnie odwiózł mnie do domu. – To nie on,
to był Jonas. Nie zapominaj o tym. No właśnie nie mogła o nim zapomnieć.
Obudziły ją promienie słoneczne
wpadające przez okna salonu. Nie chciała jednak wstawać, było jej teraz zbyt
dobrze. Leżała wtulona w coś bardzo ciepłego i przyjemnego, i nie otworzyłaby
oczu gdyby nie fakt, że do jej uszu dotarł dźwięk cichutkiego
pochrapywania.
Zaraz, zaraz. Coś tu się nie
zgadza?
Rozchyliła jedną powiekę,
następnie drugą, po czym zamrugała kilka razy, próbując przyzwyczaić się do
mocnego światła. Dopiero wtedy uświadomiła sobie na czym, a raczej na kim leży.
To chyba nie działo się naprawdę. Joe jest jej najlepszym przyjacielem, a z
tego co wiedziała, to z najlepszymi przyjaciółmi nie przesypia się całych nocy
w dość dwuznacznych pozycjach. Ale dobrze się czujesz Dems, kiedy on cię tak
mocno obejmuje… Przyznaj się… Wyrzuciła natrętną myśl z głowy, próbując
wyswobodzić się ramion Joe. Na próżno jednak. Trzymał ją w żelaznym uścisku,
nie sprawiając jej przy tym bólu. Uśmiechnęła się do siebie. Był taki kochany.
- Hej. – A więc wcale mu się nie
śniło, że z nią spał. Tylko, że jego wyobraźnia podsuwała mu trochę inne
obrazy. Przede wszystkim mieli na sobie mniej ubrań niż w
rzeczywistości. Demi jest dziewczyną, ty jesteś chłopakiem, nic dziwnego,
że śnisz o niej. Ale Demi to tylko twoja przyjaciółka. –Wyspałaś się? –
Chyba wyrwał ją z głębokiego zamyślenia, bo podskoczyła lekko, słysząc pytanie.
- Tak. Dzięki, że pytasz. –
Odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho i blado się uśmiechnęła. To była
niezręczna sytuacja. Przynajmniej dla niej. Leżała na nim, wpatrując się w jego
oczy i odbierało jej mowę. Miała dziwne wrażenie, że może trwać w tym stanie do
końca życia. Stop!
- Przepraszam, że zostałem na
noc, ale sam nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
- Nic się nie stało. Gdyby nie ty
pewnie spadłabym z kanapy i leżałabym teraz poobijana na podłodze. – Próbowała
zażartować, ale brzuchu czuła lekkie zawirowania i bardzo ją to martwiło. Czuła
się zażenowana i cieszyła się, że nikogo innego oprócz nich nie było w pobliżu.
Przynajmniej oboje unikną głupich komentarzy.
- W takim razie cieszę się, że
pomogłem.– Wpatrywał się w nią dobre kilka minut. Powinien ją puścić, ale jakoś
nie miał na to najmniejszej ochoty.
- Jesteś głodny? – Musiała
przerwać tą niezręczną ciszę, bo doprowadzała ją do szaleństwa.
- Jak wilk. – Gdyby mógł trwałby
w tej ciszy jeszcze dłużej, ale ona widocznie tego nie chciała. Spojrzał na jej
usta, po czym skierował go na jej oczy, by po chwili znów wpatrywać się w jej
wargi.
- To wstawaj. Pomożesz mi zrobić
ciasto na naleśniki. – Czuła, że Joe co raz mocniej przyciska ją do siebie.
Musiała to przerwać. Jak najszybciej. To nie w porządku wobec Darrena.
- Ale musisz wiedzieć, że jestem
kiepskim kucharzem.
I kiepsko udajesz, że Demi to
tylko twoja przyjaciółka, Joe.
- Nick! Nick zaczekaj! – Chłopak
zatrzymał się, kiedy usłyszał, jak ktoś woła jego imię. Chwilę później zobaczył
blondyna przeciskającego się przez tłum ludzi, wychodzących ze szkoły.
–Nareszcie cię złapałem. – Poszperał chwilę w kieszeni spodni i wyjął z nich
kluczyki. – Dzięki i przepraszam, że dopiero teraz oddaje.
- W porządku. – Szli w milczeniu
w stronę parkingu. Nick cieszył się, że odzyskał swój ukochany samochód. Tym
bardziej, że był zmuszony przyjechać dzisiaj z Joe, a jego brat ostatnio zrobił
się bardzo dziwny.
- Nie wiedziałem, że znasz
Selenę. – Naprawdę bardzo go to zdziwiło. Nie był zazdrosny, bo nic
do niej nie czuł, ale nie sądził, że jeden z jego najlepszych kumpli ma takie
znajomości.
- Nie znam jej. Joe przyjaźni się
z jej koleżanką. Z Seleną widziałem się może ze trzy razy. – W tym
raz była kompletnie pijana i próbowała zaciągnąć go do łóżka, ale pominął ten
fakt.
- Czy ty…
- Nie spałem z nią. I nie mam
zamiaru. On a nie jest w moim typie.
- Ale musisz przyznać, że jest
ładna… I zna się na rzeczy. – Rozmarzona mina Owena mówiła sama za siebie.
- Czy ty chcesz, żebym przeleciał
twoją dziewczynę? – Nick skrzywił się na samą myśl o tym. Nie lubił jej. Była
irytująca, wredna i wciąż go prześladowała. Doprowadzała go do szaleństwa, gdy
tylko ją widział.
- To nie jest moja dziewczyna.
Znaczy no wiesz, nie przyprowadziłbym jej do domu i nie przedstawił rodzicom.
To laska na kilka wieczorów. Nic więcej.
Może za nią nie przepadał, ale w
tym momencie zrobiło mu się jej dziwnie żal. W sumie sama była sobie winna, ale
z Owena też był niezły palant.
- Czekała na ciebie. Bardzo
długo. – Nie rozumiał czemu tak bardzo się tym interesuje, ale gdzieś głęboko w
środku czuł, że musi się tym zająć. Wkurzało go to, jak blondyn traktował
dziewczyny. Nawet te, które na to zasługiwały. – Nie interesuje cię, co się z
nią stało? –Spytał, gdy zobaczył, że Owen nie zareagował na jego wcześniejsze
słowa.
- Poradziła sobie na pewno. To
duża dziewczynka i umie o siebie zadbać. – Wzruszył ramionami. To
przesłuchiwanie Nicka zaczynało go powoli irytować i nudzić. To nie była jego
sprawa. Przejmował się nią, jakby mu na niej choć trochę zależało.
- A jakby coś jej się stało?
– Nick czemu się w to wtrącasz? Nic ci do tego.
- Wyluzuj, Nick. Nic jej się nie
stało.
Nic jej się nie stało dzięki
mnie! To ja zamówiłem jej taksówkę! Ja z nią poczekałem! Ja… Powinieneś się
przymknąć.
Nie zauważył nawet, że został sam
na parkingu. Nie wiedział, jak wsiadł do samochodu, dopóki nie zobaczył, że coś
błyszczy na podłodze. Schylił się i podniósł srebrny łańcuszek z małą
koniczynką. Wyglądał na bardzo zniszczony, a zapięcie było popsute. Schował go
do kieszeni spodni i przekręcił kluczyk w stacyjce.
Znowu będziesz musiał się z nią
spotkać, Nick. A może tego właśnie chcesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz