sobota, 7 lipca 2012

Rozdział IV


Joe od dobrych dziesięciu minut wpatrywał się w ekran telefonu. Na wyświetlaczu widniało jedno imię. Demi. Nie rozmawiał z nią dwa tygodnie. Od czasu, kiedy dziewczyna pogodziła się z Darrenem. I choć dziwił się sam sobie, trochę za nią tęsknił. I trochę zazdrościł jej chłopakowi. Oczywiście nie przyznałby się do tego przed innymi, ale jej śmiech był najlepszym lekarstwem na jego smutek. Zebrał się w sobie i w końcu nacisnął przycisk na telefonie.
- Hej, Demi! – chyba trochę za mocno się ucieszył, kiedy usłyszał jak mówi „słucham”. Skoncentruj się Joe! – Wszystko w porządku… A co u ciebie? – mimowolnie uśmiechnął się, kiedy powiedziała, że bardzo za nim tęskniła, by w jednej chwili skrzywić się, kiedy zaczęła opowiadać, że Darren teraz po prostu nie odstępuje jej na krok. – Chciałbym ciebie… To znaczy was wszystkich zaprosić na kort, na jutro, bo wiesz firma mojego wujka otwiera nowe i … Zgadzasz się? Świetnie! – znowu za bardzo się uśmiechnął. Jego wzrok wędrował po pokoju aż zatrzymał się na zdjęciu dziewczyny o długich, kasztanowych włosach. Przypomniał sobie, co miał jeszcze do powiedzenia. Westchnął. – A no i poznasz… To znaczy poznacie moją dziewczynę… Ashley. – usłyszał dziewczęcy śmiech. Chyba Seleny. I tej jej drugiej przyjaciółki. Miley? Tak, chyba tak. – W takim razie do jutra!

- Joe zaprasza nas na tenisa jutro po południu. – Demi oznajmiła swoim przyjaciółkom, kiedy spacerowały po centrum handlowym, obładowane zakupami. Dziewczyny spojrzały na nią zdziwione. – Co tym razem powiedziałam nie tak?
- Przez pięć lat próbowałam cię wyciągnąć na kort! I co? I nic! A tu nagle dzwoni Joe i ty tak w pięć minut zgadzasz się na wszystko. – Selena czuła od pewnego czasu, że za tą ich znajomością kryję się coś więcej niż tylko przyjaźń. Dobrze wiedziała, że szatynka podkochuje się w starszym z braci, choć sama jeszcze nie potrafiła się do tego przyznać.
- Po za tym Demi, nie obraź się, ale ty nawet rakiety nie umiesz dobrze trzymać… - Miley wiedziała, co mówi. Grała z nią jeden jedyny raz i miała dość.
- Robię to dla was, bo wiem, że wy lubicie… - i trochę dla Joe!, irytujący głos w jej głowie znów o sobie przypomniał.
- A co na to Darren? – spytała Sel, przeglądając się w sklepowej witrynie. – Z tego, co wiem on nie przepada za tą grą… Jak on ją nazywa? Ach, już wiem… „Sport dla nadętych pawi”.
- Darren jutro do późna pracuje, więc z nami nie pójdzie. – Było jej trochę przykro, bo Joe będzie miał Ashley, Miley Trevora, a Selena pewnie kogoś poderwie. No i Joe będzie miał Ashley.
- W każdym bądź razie, ja odpadam.
- Selena, wszyscy dobrze wiemy, że kochasz tenis.
- Wierz mi Miley, nie chcesz oglądać, jak oni będą flirtować. I jeszcze ten chichot…
- Nie flirtowałam z nim! I nie chichotałam! A on będzie z dziewczyną, jak chcesz wiedzieć… - no i to sprawiło, że zatęskniła za Darrenem i jednocześnie cieszyła się, że będzie mogła spędzić jutrzejszy dzień z Joe. I oczywiście z przyjaciółmi. I z jego dziewczyną. – Selena, proszę! – zrobiła błagalną minę i złożyła ręce, jak do modlitwy.
- No skoro on będzie z dziewczyną, to niech ci będzie.


- Joe! – rzuciła mu się na szyję, jakby nie widziała go kilka lat. Przytulił ją do siebie mocno, ale przypomniał sobie, że nie są tu sami i powinien ją puścić. Pomachał do jej przyjaciół i z ulgą stwierdził, że nigdzie nie widzi Darrena. Ogromny ciężar trochę, który czuł w żołądku trochę zmalał.
- Cieszę się, że przyszliście. Znacie Nicka, prawda? – chłopak w przyciemnianych okularach stanął obok niego i skinął głową na powitanie. Kojarzył ich wszystkich z imprezy. Zauważył, że Selena na jego widok odwróciła głowę, udając, że zainteresowała ją dwójka staruszków, grająca na jednym z kortów.
- A… A gdzie jest twoja dziewczyna? – Demi nie wiedziała czy ma się cieszyć, że jej tu z nimi nie ma czy może obawiać, że zaraz wyskoczy zza krzaków. Będzie się uśmiechać, ukazując rządek równych, białych zębów. I na pewno będzie miała doskonała figurę. Tak, dziewczyna Joe, z pewnością jest idealna.
- Coś jej wypadło w ostatniej chwili i nie mogła przyjść. – Skłamał. Znowu pokłócili się o jakąś bzdurę i Ash wybiegła z jego domu z płaczem, trzaskając drzwiami i budząc najbliższych sąsiadów. Czasem tak strasznie miał dość jej narzekań i krzyków. – A gdzie Darren?
- Pracuje do późna dzisiaj. – rozejrzała się po przyjaciołach. Sel i Miles szeptały o czymś z przejęciem, Nick bawił się telefonem i udawał, że wszystko ma gdzieś, a Trevor bacznie im się przyglądał. Pewnie wyobrażał sobie niewiadomo co. – Właściwie to muszę ci się do czegoś przyznać, Joe. Fatalnie gram w tenisa, ale chciałam tu przyjść, żeby się z tobą zobaczyć. No i żeby poznać twoją dziewczynę. – Dodała pospiesznie, choć w głębi serca wcale tak nie czuła.
- Nick to urodzony tenisista, więc mógłby cię nauczyć. – spojrzał na brata, który mierzył wzrokiem chłopaka, rozmawiającego z Seleną. Czy coś go ominęło przez te dwa tygodnie? –Chociaż nie, bo kiepski z niego nauczyciel… Więc zagrasz ze mną, a Selena z moim bratem. – chwycił ją za dłoń i pociągnął w stronę kortów. Demi odwróciła się i zauważyła niebezpieczne iskry w oczach przyjaciółki. Zdążyła jedynie rzucić bezgłośne „przepraszam”.

- Mówiłam, że jestem beznadziejna. – Było jej strasznie przykro. Grali już od piętnastu minut, a jej ani razu nie udało się przebić piłki ponad siatką. Robiła z siebie kompletną ofiarę losu. Powinna tu w ogóle nie przychodzić, ale oczywiście chęć spotkania z przyjacielem była silniejsza. Idiotka!
- Nie prawda. Potrzebujesz tylko kilku wskazówek. – Nim sam się zorientował, przechodził już na jej stronę. Co się z nim działo? Ash też grała fatalnie i za każdym razem, kiedy prosiła go o kilka lekcji, on twierdził, że się do tego nie nadaje. A tu tak nagle. Widocznie nic nie mógł poradzić na to, że nie lubi patrzeć na jej smutną i zatroskaną minę. – Przede wszystkim powinnaś inaczej ułożyć ramiona. – Stanął za nią, jedną rękę kładąc na jej talii. Drugą w tym czasie chwycił jej dłoń i rozprostował jej palce, by poprawnie chwyciła rakietę. Jej włosy trochę łaskotały go w brodę, więc złapał je delikatnie aż ułożyły się na jednym z ramion, odsłaniając tym samym nagi kark dziewczyny. Miał ogromną ochotę ją pocałować. Albo chociaż dotknąć jej skóry. Zastanawiał się czy był przed nim ktoś, kto pragnął tego bardziej niż on. Skup się, Jonas. – Ugnij bardziej nogi… - przeniósł swoje ręce na jej uda. Miała na sobie bardzo krótką, białą sukienkę, więc wyczuł, jak zadrżała, kiedy jego dłonie dotknęły jej skóry. Zaschło mu w gardle. Otarła się o niego. Jęknął kilka razy cicho, mając nadzieję, że tego nie słyszała. Czuł, że w spodniach zrobiło mu się ciasno. Hormony ci szaleją Joe, bo dawno nie byłeś z Ashley… Musisz się uspokoić. Próbował wyobrazić sobie swoją dziewczynę, ale jedyne, co stawało mu przed oczami, to Demi zrzucająca z siebie tą krótką sukienkę. Odwróciła twarz w jego stronę. Chciał wpić się w jej usta i zapomnieć, że są tylko przyjaciółmi. Jego ręce znowu powędrowały wyżej, na brzuch szatynki. Przerwij to, przerwij nim będzie za późno! Rozsądek podpowiadał mu, że powinien przestać, ale nie miał odwagi. Już dawno żadna dziewczyna nie doprowadziła go do takiego stanu, że chciał się z nią kochać na środku kortu tenisowego. – Myślę, że wystarczy na dzisiaj. – Z trudem się od niej oderwał. Zauważył, że miała rumieńce na twarzy. Przytaknęła mu i wygładziła dół od sukienki. Nie chciał spieprzyć tej przyjaźni, a dzisiaj prawie do tego doprowadził. 


- Stawiam dolara, że za mniej niż pół roku będą razem. – Miley podeszła do Seleny. Razem obserwowały to, co wyprawia ich przyjaciółka. Były w szoku. Nawet Darrenowi nie pozwalała się dotykać w ten sposób, bo miała pewne zasady i praktykowała tak zwany post.
- Stawiam dwa, że straci z nim swoje dziewictwo szybciej niż skończy liceum. 
 Zapewne teraz rozmawiałyby tak na ten temat dłużej, ale nie było im to dane. Młodszy z braci Jonas swym donośnym głosem zawołał Selenę do siebie. Dziewczyna szybko skierowała się w jego stronę, nie chcąc mu się bardziej narażać. W końcu ich znajomość już nie należała do udanych, a chłopak traktował ją zupełnie jak powietrze. W sumie czego mogła spodziewać się po kimś, kto obraził ją zupełnie jej nie znając. Chwilę później stała przed nim wyczekując, na to co ma do powiedzenia.
 -Przygotuj się , bo za chwilę gramy mecz przeciw mojemu bratu i Demi.- Powiedział, podając jej rakietę uśmiechnął się delikatnie do niej, pierwszy raz od… odkąd się znali. Spodobało jej się to. Nie był w jej typie, ale miał ładny uśmiech - Serwujesz. – Podał jej piłkę.
Spojrzała na drugą stronę siatki. Jej przyjaciółka stała niepewnie, z dużymi rumieńcami na policzkach, a jej partner miał małe problemy z koncentracją. Widok Josepha usilnie próbującego nie zwracać uwagi na długie nogi jego partnerki był przekomiczny. Uśmiechnęła się pod nosem. Wiedziała, że od samego początku miała rację. Sposób w jaki patrzyli na siebie, to jak zachowywali się w swoim towarzystwie mówił wszystko i o wiele więcej. Spojrzała w stronę trybun gdzie siedziała jej druga przyjaciółka, Miley z chłopakiem. Oni również przyglądali się Josephowi i Demetrii uśmiechając się tajemniczo. Też to zauważyli. W końcu trudno tego nie zaobserwować, kiedy dwoje ludzi widocznie ma się ku sobie. Dobra czas zacząć tą grę, pomyślała, po czym zaserwowała pierwszą piłkę, rozpoczynając w ten sposób spotkanie. Gra szła im zadziwiająco dobrze. Nawet Demi i Joe radzili sobie przyzwoicie. Jednak coś, a dokładniej ktoś zaczął  skutecznie odwracać jej uwagę,  w trakcie trzeciego gema. Był to bardzo przystojny, wysoki blondyn, uśmiechający się do niej zalotnie. Ona też nie była mu dłużna. W końcu szkoda byłoby stracić szanse na takie ciacho. Całej tej sytuacji przyglądał się zdenerwowany Nick. Już myślał, że zaczęła się zachowywać jak normalna, przyzwoita dziewczyna natomiast ona takie numery zaczęła odstawiać. Tego było już za wiele. Zdenerwowany podszedł do niej i  złapał ją za ramię, aby zwróciła na niego uwagę. Podziałało. 
- Masz zamiar grać czy dalej będziesz mizdrzyć się do tego frajera?- spytał. Nie lubił dziewczyn, które rzucają się na każdego napotkanego chłopaka. Nawet jeśli są niebrzydkie, tak jak ona. 
- Po pierwsze to nie jest żaden frajer, tylko bardzo przystojny koleś a po drugie przeszkadza ci to?- odbiła piłeczkę. 
-Tak przeszkadza mi to, bo zamiast skupić się na grze, wolisz udawać słodką idiotkę przed tym blondasem! - Mówiąc to wskazał w stronę chłopaka.- Tak więc rusz tą dupę i zacznij grać jak człowiek. 
- Nie będziesz mi mówił, co mam robić. I powiem to, co już kiedyś ode mnie słyszałeś: pieprz się Jonas! – Wykrzyczała i ruszyła w tylko sobie znanym kierunku, a ten blond pajac za nią. Miał dosyć tego dnia. Rzucił rakietę na ziemię, powiedział „cześć” na odchodne i ruszył w stronę parkingu. Potrzebował pobyć sam. 


Tymczasem na trybunach siedziała pewna para i przyglądała się czwórce przyjaciół. Pomimo, że nie grali razem z nimi, wcale im się nie nudziło. Widok po jednej stronie Seleny wpatrzonej w jakiegoś blondyna, a obok niej Nicka z wściekłą miną był przezabawny i rekompensował wszystko. Jednak nie to było najciekawsze, a sytuacja, która działa się po drugiej stronie siatki. 
-Nie przeszkadza ci to, że Joe obmacywał twoją siostrę?- spytała nagle szatynka. 
-Jakoś nie za bardzo, bo widzę, że Dee nie protestuje, a wręcz przeciwnie wygląda na to, że nawet jej się to podoba.- Uśmiechnął się delikatnie na widok tej dwójki. Jeszcze nigdy nie widział, aby jego siostra tak swobodnie zachowywała się w obecności jakiegokolwiek chłopaka. W końcu jest z Darrenem, a jeszcze nigdy nie widział między nimi takiej chemii jak między nią a Josephem. Zastanawiał się tylko czy będzie coś więcej z tej znajomości. 
- Chyba ktoś tu jest zazdrosny… - dziewczyna znów spojrzała na Sel i Nicka. Chłopak krzyczał, gestykulując rękami i ciskał gromy w nieświadomego niczego blondyna.  
- I to bardzo. – Trevor zaśmiał się, po czym po prostu przytulił do swojej dziewczyny i siedzieli tak oglądając zmagania przyjaciół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz