- Nie najlepiej to wygląda… -
Selena przyjrzała się fioletowemu siniakowi, który zagościł pod okiem Demi.
Rozłożyła przed sobą wszystkie kosmetyki, jakie miała i starała się wybrać
taki, który najlepiej zamaskuje ślad po uderzeniu.
- Ała! – Demi jęknęła z bólu,
kiedy przyjaciółka dotknęła palcem obolałe miejsce. Dalej nie mogła uwierzyć w
to, co się stało. Nigdy nie myślała, że spotka ją coś takiego. Upokorzył ją i
zmieszał z błotem. Mimo to ani na chwilę nie przestała go kochać. Co więcej, wydawało
jej się, że kocha go jeszcze mocniej. Chyba naprawdę było z nią coś nie tak.
- Wiedziałam od samego
początku, że to palant! – Selena nałożyła na gąbkę odrobinę podkładu i starała
się, jak najdelikatniej wetrzeć go w twarz przyjaciółki. Na nic to się zdało,
bo dziewczyna i tak wykrzywiła usta w grymasie.
- Nie prawda! On jest dobry! –
nie wiedziała czy bardziej przekonuje samą siebie czy Sel i Miles, która
siedziała obok niej i gładziła ją po włosach. Zauważyła, jak dziewczyny
wymieniają charakterystyczne spojrzenia. – O co wam chodzi?
- Dems o twoim chłopaku można
powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że jest dobry… - Miley spojrzała jej w
oczy z zatroskaną miną. Miała ich powoli dość. Powinny ją wspierać, a nie
najeżdżać na jej chłopaka.
- Gdyby był dobry, to teraz nie
próbowałabym zamaskować tej fioletowej śliwy pod twoim okiem, tylko spokojnie
leczyłabym kaca… - Demi przewróciła oczami. Czasami zdawało jej się, że
przyjaciółki jej nie rozumieją. Nie próbowały nawet zacząć tolerować Darrena.
Teraz pewnie tym bardziej tego nie zrobią.
- Powiedz mi tak szczerze, kiedy
on zrobił dla ciebie coś miłego? – Miley spytała całkiem poważnie. Była
przeciwna temu związkowi. Widziała, jak chłopak wykorzystywał jej przyjaciółkę.
Razem z Seleną wymyślały mu mnóstwo niecenzuralnych przezwisk.
- On… Ja… My rzadko się widujemy
i… - znowu go usprawiedliwiała, ale musiała to zrobić. Tak przecież zachowuje
się lojalna dziewczyna wobec swojego chłopaka.
- Przestań gadać takie bzdury! –
Selena przerwała jej te bezsensowne według niej tłumaczenia. – Ciągle go
bronisz! Nie mógł, nie chciał, nie pamiętał, nie lubi! Bez przerwy musisz się
za niego tłumaczyć!
- Wiem, ale…
- A pamiętasz twoje ostatnie
urodziny? Nie przyszedł nawet na chwilę i nie złożył ci życzeń!
- Był zmęczony po pracy…
- A wasz wakacyjny wyjazd? W
ostatniej chwili się rozmyślił i przez dwa miesiące siedziałaś w domu, bo
wielki pan hrabia wolał pić piwo i imprezować z kolegami!
- Bo on od początku nie chciał
jechać, a ja go strasznie namawiałam…
- A pamiętasz, jak złamałaś rękę
i leżałaś w szpitalu i ani razu cię nie odwiedził… - Miley włączyła się do
rozmowy, ale nie krzyczała tak, jak jej czarnowłosa przyjaciółka.
- Od dziecka nie znosi zapachu
szpitala, mówił mi o tym… - znowu spojrzały na siebie tym samym wzrokiem. –
Dziewczyny ja go kocham! Musicie to uszanować! – nie wytrzymała. Rozpłakała
się. One widziały w nim potwora. A ona była po prostu zakochaną bez pamięci
dziewczyną. Czy to tak ciężko zrozumieć? – Ja wiem, że on nie jest ideałem i
daleko mu do księcia na białym koniu, ale kocham go i chcę z nim być. Nie
możecie mi tego zabronić.
- Masz rację, nie możemy, ale
obiecaj nam, że jeśli jeszcze raz powtórzy się taka sytuacja, to będziemy go
mogły wykastrować? – Sel zmarszczyła brew, a z ust Demi wyrwał się niekontrolowany
śmiech. Po raz pierwszy od kilku godzin używała swoich strun głosowych do
czegoś innego niż płaczu. Po chwili przyjaciółki dołączyły do niej.
- Swoją drogą, ten Joe to fajny
jest… - Miles poznała go wczoraj, ale zdążyła wyrobić sobie o nim zdanie.
Nie tylko na temat jego wyglądu, ale i charakteru. No i Demi się z nim dobrze
bawiła, a to było dla niej najważniejsze.
- Joe to tylko przyjaciel… -
jakiś cichy głosik w jej głowie podpowiadał jej, że mimo wszystko robiło jej
się gorąco na jego widok. Odgoniła od siebie natrętną myśl i próbowała pozbyć
się z pamięci widoku jego uśmiechniętej twarzy, skupiając się na czymś innym. –
Z resztą on ma dziewczynę… Ashley… chyba... – co prawda nie wiele o niej mówił,
ale wspomniał, jak ma na imię.
- Dziewczyna nie ściana, da się
przesunąć… - Selena zacytowała znane powiedzenie. Demi miała już jej
odpowiedzieć, ale usłyszała znaną melodię, wydobywającą się z jej torebki.
Szybko wygrzebała z niej telefon i zobaczyła, kto dzwoni. Mimowolnie
uśmiechnęła się do siebie.
- O wilku mowa… - dziewczyny
przysunęły się bliżej niej, by podsłuchać o czym chłopak będzie chciał z nią
pogadać. – Hej, Joe… Nie, nie musisz przepraszać, nie obudziłeś mnie. Dziękuję,
już lepiej, nie masz się o co martwić… - zauważyła, jak nad jej głową
przyjaciółki przedrzeźniają ją, robiąc maślane oczka. Szturchnęła każdą z nich
w ramię. – No nie wiem czy dam radę się spotkać. – Szybko pokiwały głowami,
żeby się zgodziła. – Dobrze, ale wezmę ze sobą przyjaciółki… Do zobaczenia! –
rozłączyła się i spojrzała na nie. – Jesteście okropne i za karę musicie iść ze
mną…
- Na mnie nie licz, muszę wracać
do pracy, a później mam randkę z twoim bratem… - Miley pożegnała się z nimi,
całując obie w policzki i wyszła.
Szatynka spojrzała na drugą
towarzyszkę. Naprawdę nie chciała iść tam sama. Wiedziała, że jeśli tak by
zrobiła, musiałaby słuchać kąśliwych uwag jednej, jak i drugiej. No i jeszcze
pozostawała kwestia Darrena. Gdyby przypadkiem się dowiedział to nie byłby
zadowolony, a wtedy stawał się nieobliczalny. Na jej twarzy właśnie widniał
jeden z dowodów jego chwilowej niepoczytalności.
- Błagam, Dems! Pozwól mi zakopać
się pod kołdrą i umrzeć z bólu głowy! – czarnowłosa złożyła ręce, jak do
modlitwy i zrobiła minę zbitego psa. – Po za tym nie mam ochoty patrzeć, jak
będziesz z nim flirtować…
- Po pierwsze, to trzeba było
tyle nie pić… - podeszła do szafy i zaczęła przeglądać ubrania, wyrzucając je z
jej środka wprost na podłogę. – A po drugie to nie mam zamiaru z nim flirtować…
- zastanawiała się, skąd w ogóle Selenie przyszedł taki pomysł do głowy. Była
ostatnią osobą, która kiedykolwiek z kimkolwiek flirtowała. Nie, żeby nie
umiała, ale najzwyczajniej w świecie nie miała na to ochoty. Nawet z
Joe. Nawet!, szepnął znowu ten sam złośliwy głosik w jej głowie. Czyli
Joseph to ktoś więcej niż tylko przyjaciel?, uderzyła się dłonią w czoło, chcąc
się go pozbyć. Nie wiedziała tylko, co jest bardziej natrętne. Ten
głos czy obraz oczu Joe wpatrzonych w nią wczoraj w czasie tańca. Powinna wziąć
długą, gorącą kąpiel.
- Musisz założyć okulary, bo i
tak będzie widać siniaka… - obie spoglądały teraz w lustro. Rzeczywiście ślad
po uderzeniu był tak duży, że nie dało się go przykryć w całości. – No chyba,
że chcesz, żeby wspaniały rycerz Joe zobaczył co ci się stało i wyrwał cię z
okrutnych ramion złego Darrena… A później będziecie żyć długo i szczęśliwie!
Demi spojrzała na nią z pewnym
powątpiewaniem.
- Naprawdę nie powinnaś pić…
Poprawiła przyciemniane okulary i
spojrzała przed siebie. Znajomy chłopak pomachał do niej. Cieszyła się, że
znowu go widzi. Przynajmniej na chwilę zapomni o tym, co się stało. Pociągnęła
przyjaciółkę za ramię i ruszyła w stronę stolika, przy którym siedział.
- Hej! - nie wiedział, jakim
cudem, ale samą swoją osobą poprawiła mu humor. Rano pokłócił się z Ash o
kolejną bzdurę i chciał to odreagować.
- Cześć! - coś skręciło się w jej
żołądku, kiedy na niego spojrzała. Staliby tak pewnie dłużej, wpatrując się w
siebie gdyby nie ciche pochrząkiwanie Seleny, próbującej przypomnieć o swojej
obecności. – Właśnie! Joe to moja najlepsza przyjaciółka, Selena… - uścisnęli
sobie ręce po czym usiedli przy stoliku, zakrytym wielkim parasolem.
- Właściwie Joe to czuję się,
jakbym znała cię nie od dziś… Demi wiele o tobie opowiadała… Wstała dzisiaj
rano i powiedziała nam, jak świetnie się z tobą wczoraj bawiła i jak dobrym
pocieszycielem jesteś… - Demi kopnęła ją z całej siły w kostkę. Przyjaciółka
spojrzała na nią z miną „zaufaj mi wiem, co robię”. Za każdym razem,
kiedy czarnowłosa tak myślała działo się zupełnie na odwrót.
- Ja też się z nią dobrze
bawiłem… - znowu się do niej uśmiechnął, a jej policzki przybrały barwę
szkarłatu. Miała ochotę zakopać się pod ziemią i już nigdy nie wychodzić. –
Powiedzcie mi tylko jedno… Wiem, że pewnie nie znam się na modzie, ale po co
wam te okulary? Nie ma dzisiaj słońca… - Sel zobaczyła, jak jej przyjaciółka
natychmiastowo zbladła. Musiała coś szybko wymyślić.
- Po prostu cierpię na
poimprezowy ból głowy i światło dzienne strasznie mnie wkurza, a Demi
solidaryzuje się ze mną w bólu. – to była chyba najgłupsza rzecz, jaką
zmyśliła, ale sądząc po minie chłopaka, kupił to. Jej rozważania przerwała
postać, która do nich podeszła. Wysoki chłopak o kręconych włosach przywitał
się z Joe a później z Demi. W końcu swoim wzrokiem namierzył ją. Była pewna, że
gdzieś go już widziała. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, ale on pierwszy
odwrócił głowę. – Czy my się przypadkiem nie znamy? – spytała, gdy
Joe przedstawiał ich sobie.
- Wątpię… - zdziwił się, gdy ją
zobaczył, chociaż prawie jej nie poznał. Wyglądała dzisiaj o wiele lepiej, bez
makijażu i w rozpuszczonych włosach. Bardzo niewinnie, jak na kogoś kto
kilkanaście godzin temu próbował zaciągnąć go do łóżka.
Nawet nie próbowała wsłuchiwać
się w rozmowę ani tym bardziej w niej uczestniczyć. Obserwowała, jak Demi
śmiała się z czegoś, co opowiadał czarnowłosy chłopak. Nie ona się nie śmiała!
Ona chichotała, co chwila poprawiając włosy. Selena nie zauważyła, kiedy
kelnerka przyniosła im coś do picia ani kto to dla niej zamówił. Upiła łyk ze szklanki
i dopiero wtedy poczuła, że jest głodna. Niestety, jak po każdej imprezie
musiała przejść na przymusowy detoks. Inaczej przez najbliższe dwadzieścia
cztery godziny nie wyszłaby z łazienki. Cały ten czas obserwowała chłopaka
siedzącego naprzeciwko niej. Bawił się telefonem komórkowym, co jakiś czas
wtrącając w rozmowę. Postanowiła, że się ulotni, kiedy Demi zaczęła się śmiać
tak głośno, że goście kawiarni siedzący przy innych stolikach odwracali głowy,
by zobaczyć, co się dzieje.
- Na mnie już czas. Powinnam być
już w domu. – szatynka nie wierzyła w jej słowa. Selena nie wracała nigdy do
domu, kiedy miała wolne. Właściwie to pokazywała się tam raz w tygodniu, by
udowodnić swojej matce, że jeszcze żyje i ma się dobrze. Mieszkała trochę u
niej i trochę u Miles. Dlatego to, co mówiła pachniało jej jednym, wielkim
kłamstwem. Nie wiedziała tylko czym było spowodowane.
- Stąd masz kawał drogi. Poczekaj
na mnie, to pójdziemy razem.
- Muszę spakować parę rzeczy i
trochę mi się spieszy…
- W takim razie Nick, może cię
podwieźć, a ja odprowadzę Demi do domu… - wtrącił się Joe. Jego młodszy brat
nie był tym zadowolony, ale pokiwał głową na znak, że się zgadza. Wszystko było
lepsze niż patrzenie na dwójkę ludzi, pomiędzy którymi rodzi się uczucie.
- Do zobaczenia wieczorem Dee –
ucałowała przyjaciółkę w czoło i pomachała do chłopaka na pożegnanie. – Miło
było cię poznać, Joe!
Jeszcze nigdy nie czuła się tak
niezręcznie w towarzystwie, jakiegokolwiek chłopaka. Od kiedy jechali
samochodem nie odezwał się do niej ani nie spojrzał na nią ani razu. Ona,
Selena Gomez była ignorowana przez chłopaka! I to jeszcze przez takiego, który
nie był wcale najprzystojniejszy. Siedziała obok niego, a on ją olewał! Co było
z nim nie tak?
- Wyspałaś się? – zmienił stację
radiową, by posłuchać czegoś, co nie było sentymentalną balladą o nieudanym
związku.
- Co? – zapytała wyrwana z
lekkiego transu.
- Miałaś ciężką noc… - chciał
dodać coś jeszcze, ale ugryzł się w język.
- Skąd ty… Aaa – przypomniała
sobie, że to jego twarz widziała ostatnią wczorajszego wieczoru. Zaniósł ją do
pokoju Demi i… zostawił samą. Nie była do tego przyzwyczajona. – To dlaczego
skłamałeś, że mnie nie znasz?
- Bo znajomość z tobą nie jest
dla mnie powodem do dumy.
Zabolało. Coś w środku niej
zatrzęsło się niebezpiecznie. Policzyła w myślach do dziesięciu o wzięła
głęboki oddech.
- Nie znasz mnie i nic o mnie nie
wiesz… - nie była święta, ale nie było z nią jeszcze tak najgorzej. Dobrze się
uczyła, dostawała nawet stypendium naukowe i była przewodniczącą szkolnego samorządu.
- Znam cię z opowieści, Seleno… -
nie lubiła, gdy tak się do niej zwracano. A w jego ustach jej imię zabrzmiało,
jak obelga. – Spałaś z połową moich kumpli ze szkoły…
- Gdzie chodzisz ?
- Do Riversride… - no tak, mogła
się tego spodziewać. Uczył się w prywatnym liceum i woził sportowym samochodem.
I rzeczywiście znała kilku chłopaków stamtąd, ale oczywiście w plotce ta liczba
urosła do większych rozmiarów.
- Zatrzymaj się. – powtórzyła to
jeszcze raz. – Zatrzymaj się! – powtórzyła nieco głośniej. Nie dojechali
jeszcze na miejsce, ale wolała wysiąść niż patrzeć na niego. – Teraz ja ci coś
powiem… Jesteś pieprzonym snobem, któremu rodzice płacą za szkołę! Żaden
wyczyn! Nie przeżyłbyś ani jednego dnia bez karty kredytowej! A i powiedz swoim
kolegom, że są ciency… I ty pewnie też!
- Skończyłaś? – nie czuł się
urażony tym, co powiedziała. Słowa pustej panienki nie znaczyły dla niego zbyt
wiele.
- Jeszcze jedno… Pieprz się
Jonas! – trzasnęła drzwiami i odeszła. Nim się obejrzał zniknęła gdzieś za
zakrętem.
- Twoja przyjaciółka jest…
- Specyficzna, wiem…
- Chciałem powiedzieć zabawna,
ale twoje określenie lepiej pasuje. – zaśmiali się znowu, nie wiadomo który już
raz dzisiaj. Zostali sami, ale nie przeszkadzało im to w zupełności. – Demi
mogę cię o coś zapytać? – powiedział poważniejszym głosem. Miał to zrobić już
wcześniej, ale przy Nicku i Selenie nie chciał poruszać tego tematu.
- Śmiało. – uśmiechnęła się do
niego zachęcająco.
- Pogodziłaś się z Darrenem? –
zobaczył, że posmutniała w jednej minucie. Zaklął w duchu, że popsuł jej humor
jednym pytaniem.
- Nie… - odparła, zaciskając
gardło, by się nie rozpłakać. Dzwonił już dzisiaj do niej kilka razy, ale
odrzucała wszystkie połączenia. Nie wyobrażała sobie, jak będzie wyglądać ich
rozmowa. Kochała go, ale potrzebowała odpocząć od niego i wszystko przemyśleć.
– Mam dla ciebie propozycję… Możemy o nim nie rozmawiać?
- Dobrze jeśli ty zgodzisz się na
moją prośbę?
- Jaką?
- Zdejmij wreszcie te okulary…
- Czemu ci tak na tym zależy?
- Bo lubię ładnym dziewczynom
patrzeć prosto w oczy… - powiedział uwodzicielskim tonem, ale widząc
przerażenie na jej twarzy roześmiał się. – Zdejmuj je… - pokiwała głową, na
znak, że tego nie zrobi, więc podszedł do niej i sam je ściągnął. Schyliła
głowę, żeby nie zobaczył sińca pod okiem. Na próżno, jednak. Zauważył. – Pokaż…
- ukucnął przed nią i chwycił delikatnie jej podbródek. Zobaczył fioletowy ślad
po uderzeniu. – Demi czy to…
- Nie! – zaprzeczyła trochę za
szybko.
- Na pewno? – nie wierzył jej.
Nie znał Darrena i nie chciał go oceniać, ale po wczorajszym wieczorze, mógł
się po nim spodziewać wszystkiego. – Wiesz, że możesz powiedzieć mi o
wszystkim…
- Naprawdę… Selena otworzyła
szafkę, a ja tego nie zauważyłam i uderzyłam się o drzwiczki. Naprawdę –
powtórzyła, widząc, że go nie przekonuje. – Zrobiło się już późno i powinnam
wracać do domu. – odpowiedziała po kilku minutach milczenia.
- Odprowadzę cię, tak jak
obiecałem… - zawołał kelnerkę i poprosił o rachunek. – Demi wiesz, że jeśli to
on ci to zrobił to…
- Wiem, Joe, wiem… - zrobiła coś
czego się po sobie nie spodziewała. Podeszła do niego, wspięła się na palce i
pocałowała go w policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz